Biblijny obraz wygnania Adama i Ewy z rajskiego ogrodu Eden jest dobrze znany w kulturze Zachodu, lecz przez wiele osób traktowany jedynie jako mit. Mimo to jednak są tacy, którzy do starożytnych mitów, podań i przekazów podchodzą w sposób zapoczątkowany w naszej współczesnej tradycji m. in. przez Helenę Blavatsky, czy Geralda Masseya, uważając, że „każde takie opowiadanie ma zawsze swój istotny historyczny odpowiednik”. [1] Do nich właśnie skierowany jest ten artykuł.
Gdy w Księdze Rodzaju (Rdz. 3) czytamy o pierwszych rodzicach, którzy wskutek sprzeniewierzenia się woli Boga, musieli opuścić Raj, możemy intuicyjnie odczuć, że coś tu jest na rzeczy. Słowo „intuicyjnie” oznacza w tym kontekście, że człowiek przestaje odbierać świat przez okulary religijnego dogmatu i zaczyna dopuszczać do głosu mądrość swojego wnętrza, nawet jeśli przekazywane przez nią koncepcje i obrazy są jeszcze bardzo mgliste i niesprecyzowane.
W takim wypadku można mieć niejasne poczucie, że w świecie, w którym żyjemy, nasza dusza znajduje się na wygnaniu, a biblijny mit pogłębia w nas wrażenie utraconego szczęścia, spokoju, błogości i harmonii. Współcześnie wiele się mówi o tym, że wszystko jest jednością: że ludzie są jednością i że stanowią jedność z otaczającym światem i uniwersum. Brzmi to idyllicznie i wzniośle i stało się nawet swego rodzaju hasłem ludzi Nowej Ery. Jednak świat na zewnątrz zdaje się być przeciwieństwem tego obrazu. Obserwowane w skali makro: wojny, niszczenie środowiska naturalnego, dręczenie zwierząt, niesprawiedliwy podział dóbr, wyzysk, a w skali mikro: wzajemne kłótnie, konflikty, oszukiwanie się, zdrady, wykluczanie jednych przez drugich, segregacja, obwinianie, konkurencja, walka o przetrwanie składające się na życie w ciągłym stresie i poczuciu oddzielenia, wcale nie wskazują na jedność leżącą u podstaw całego stworzenia. Mamy tu więc do czynienia jakby z dwiema matrycami objawienia: jedną – która istnieje w naszych wyobrażeniach lub pra- pamięci i drugą – doświadczaną przez nas na co dzień.
Te dwie matryce możemy również ujrzeć w biblijnym obrazie drzewa życia i drzewa poznania dobrego i złego. Drzewo życia może reprezentować matrycę jedności, obowiązującą w boskim świecie. Jej nazwa: „drzewo życia”, sugeruje, że nie ma w niej miejsca na śmierć; że życie płynie w niej ciągłym, nieprzerwanym, wszechogarniającym strumieniem, łącząc i komunikując ze sobą wszystkie istoty, obdarowując je niespożytymi siłami, poczuciem jedności, szczęścia, błogości i wielkiego entuzjazmu. Obraz drzewa poznania dobrego i złego natomiast, może być matrycą naszego materialnego świata, w którym gruba materia, zdaje się pełnić rolę swego rodzaju „pochłaniacza” światła, czynnika oddzielającego od siebie różne formy życia. Światło jest nośnikiem informacji; tam, gdzie go brakuje pojawia się tzw. zło, ignorancja, zapomnienie, poczucie oddzielenia, mrok, cień i wszechstronnie rozumiany niedobór. Złączenie z gęstą materią wydaje się oddzielać nas od Boskiej Matrycy, co sprawia, że nasz ogląd rzeczywistości nie jest całościowy, lecz dualny, kontrastowy i cząstkowy- egocentryczny. Zamiast widzieć cały obraz, widzimy wszystko ze swojej jednostkowej perspektywy, odbierając część zjawisk jako sprzyjające, czyli dobre a część jako niesprzyjające, więc złe.
Za sprawą swej ograniczonej świadomości i odbieranych przez nią impulsów, znaleźliśmy się w świecie wrogich obrazów, w groźnej i obcej krainie, w której cierpimy, doświadczamy bólu i braku i toczymy boje z zagrażającym nam niebezpieczeństwem. Tą krainą jest zarówno nasze fizyczne ciało, w obrębie którego doświadczamy chorób i „zła” wpisanego w swój charakter, jak i świat zewnętrzny. Za sprawą matrycy poznania dobra i zła, staliśmy się częściowo dobrzy i częściowo źli. Jak śpiewa Kazik w swej piosence Arahja:
Moje ciało murem podzielone
Dziesięć palców na lewą stronę
Drugie dziesięć na prawą stronę
Głowy równa część na każdą stronę
Moja ulica murem podzielona
Świeci neonami prawa strona
Lewa strona cała wygaszona
Zza zasłony obserwuje obie strony
Lewa strona nigdy się nie budzi
Prawa strona nigdy nie zasypia
Lewa strona nigdy się nie budzi
Prawa strona nigdy nie zasypia… [2]
Podział ten dokonał się jakby mocą jakiejś magii, która na pewnym poziomie zahipnotyzowała boską świadomość praczłowieka, każąc jej wierzyć w podziały i ograniczenia.
Gwiezdna Matka jako Drzewo Życia
Powyższe intuicje i przypuszczenia znajdują swoje potwierdzenie w odkryciach naukowych wielu współczesnych badaczy z różnych dziedzin, a ich syntezę odnajdujemy w wiedzy prezentowanej przez amerykańskiego psychofizjologa i inżyniera elektryka, Daniela Wintera.
Inspirując się odkryciami pitagorejczyka Filolaosa i ucznia Platona- Teajteta, współcześni badacze (J.P. Luminet, J. Weeks) zaproponowali, że wszechświat jako całość jest najprawdopodobniej sferyczny, posiada skończone rozmiary i symetrię dwunastościanu foremnego – bryły składającej się z 12 połączonych ze sobą pięciokątów foremnych. Twierdzą, że taki kształt może wyjaśnić „wymiary mikrofalowego promieniowania tła”. [3]
Wkładem Daniela Wintera jest odkrycie, że geometria dwunastościanu foremnego umożliwia idealną i fraktalną kompresję i akcelerację fal. Fraktalne, implozyjne pole elektryczne takiej geometrii wytwarza siłę dośrodkową ściągającą ładunek elektryczny ku centrum- a to tworzy życie! Oprócz tego jest również przyczyną grawitacji a fakt, że umożliwia niedestrukcyjną, nieskończoną kompresję, jest rozwiązaniem teorii jednolitego pola Einsteina. Według fizyków, wszechświat składa się w 99,99 procent z plazmy, która jest chmurą ładunków elektrycznych. Niektórzy naukowcy wierzą dziś, że ta plazma jest samoświadoma. Zamieszkujące „zakątki” i krzywizny geometrycznego wszechświata plazmatyczne istoty utożsamiane są z aniołami. Zbieżność angielskiego słowa „angel” (anioł) z wyrazem „angle” (kąt) nie jest przypadkowa. Wracając do plazmy pełnej ładunków…W uproszczeniu, można powiedzieć, że ładunek elektryczny jest podstawowym budulcem wszechświata. Mimo iż wszystko jest z niego zbudowane, to w matrycy naszej rzeczywistości zaistniała anomalia, w wyniku której możliwa jest utrata zdolności do przyciągania tej kompresowalnej substancji przez istoty żywe. A to jest równoznaczne ze śmiercią; ze zjawiskiem umierania. [4] I być może z tego względu plan, w którym żyjemy, nazywany jest często przez gnostyków „naturą śmierci”.
Dan Winter odkrył na nowo i udowodnił językiem współczesnej nauki, iż matrycą, w oparciu o którą zbudowany jest nasz wszechświat jest tzw. Gwiezdna Matka- wielościan foremny łączący w sobie wszystkich 5 brył platońskich. Dzięki złotemu podziałowi- są one w sobie nawzajem osadzone. W dialogu „Timajos” Platon przypisał im cztery żywioły, z jakich ma się składać świat. Z ogniem skojarzył czworościan, z ziemią — sześcian, z powietrzem — ośmiościan, a z wodą — dwudziestościan. O ostatniej bryle – dwunastościanie, napisał, że „Bóg wykorzystał ją, kiedy malował Wszechświat”, Nawiązując zapewne do wcześniejszej tradycji Pitagorejczyków, którzy uważali dwunastościan za stelaż czy wręgi, na których zostały oparte niebiosa. Dwunastościan może być zatem geometrią eteru boskiego ognia, zwanego w naukach ezoterycznych eterem elektrycznym. Gwiezdna Matka, składająca się z pięciu foremnych brył. jest wg Dana idealnym trójwymiarowym polem elektrycznym, symetrią idealnego osadzania się w sobie i samo-podobieństwa i stanowi symetrię ludzkiego DNA, siatki Ziemi i Zodiaku, zagnieżdżonych w sobie nawzajem.
Budowa naszego DNA bazuje więc na dwunastościanie foremnym, którego ścianki są pentagramami. Lecz opiera się ona również na sześciokątach, bowiem w dwunastościan można wpisać sześcian, przechylając go w o 32 stopnie w stosunku do jego podstawy. Tę pentagonalną, nieparzystą geometrię od wieków utożsamiano z zasadą męską, „zapładniającą”. Językiem fizyki można ją nazwać energią elektryczną. Geometrię heksagonalną, parzystą natomiast, utożsamiano z zasadą żeńską, przyjmującą, rodzącą i możemy ją skojarzyć z energią magnetyczną. Prawidłowy, boski wzorzec dystrybucji energii elektrycznej w objawionym świecie to „Duch unoszący się nad wodami”, to „Słowo, które było na początku”, to Logos. Ducha tego doświadczamy jedynie wtedy, gdy pole elektryczne wytwarzane przez nasze serce jest toroidalne.
A jest toroidalne, gdy człowiek odczuwa błogość i dochodzi do rozpalenia szczególnego ognia w sercu. Wówczas serce, niczym fakir zaklinający węże, zaczyna wydawać z siebie harmonijny, spójny dźwięk, który oddziałuje na „serpentyny” DNA. Programuje je i splata do momentu, w którym (dzięki spójności dźwięku płynącego z serca) DNA staje się torusem, przybiera kształt przypominający pierścień. Wtedy imploduje, wciągając coraz więcej energii ognia „osadzając się” czy też „zagnieżdżając się” na zasadzie fraktalnej w energii wszechświata. To geometryczno-elektryczne dostrojenie się serca do potężnych energii uniwersum, do boskiej matrycy, Gwiezdnej Matki, Logosu i zespolenie z nimi wywołuje u człowieka fale ekstazy i poczucie niewysłowionego szczęścia, które przed „upadkiem”, przed „wygnaniem z raju” było naturalnym stanem człowieka.
Możemy sobie w tym miejscu zadać pytanie: jak często w ciągu dnia odczuwamy taką ekstatyczną błogość? Chwile takiego odczuwania, są momentami, w których wylogowujemy się z „Matrixa”, „grzechu pierworodnego”, „Upadku”; na mgnienie oka dochodzi wówczas do „zdobycia perły” [5] i przechytrzenia Śmierci. Niestety dla większości z nas chwile te są jak światełka szybko gasnących zapałek; jak kilka jasnych punkcików na wielkiej i ciemnej materii pseudo- życia. Dlatego jako osobowości podlegamy śmierci; dlatego nasza jednostkowa świadomość po zakończeniu danego wcielenia i odłączeniu od ciała, ulega w znacznej mierze rozproszeniu. Nasza kondycja w tym świecie została już dawno rozpoznana przez gnostyków; jak piszą autorzy książki „Braterstwo Shamballah”: Najpewniejszą rzeczywistością w tej domenie egzystencji jest śmierć, a życie jest tylko urojeniem [6].
Drzewo Poznania Dobrego i Złego
Według Dana Wintera, matryca drzewa poznania dobrego i złego bazuje na częstotliwości równej prędkości światła, która- niczym skorupka jajka- otacza Ziemię. Nauka Powszechna podaje, że częstotliwość wibracji astralnej substancji tej natury oscyluje w granicach od 450 teraherców do 700 teraherców. Gdy człowiek przekroczy tę granicę drgań w sposób negatywny, gdy spowolni i obniży swoje wibracje poniżej tego dolnego pułapu, jego osobowość nie może się dłużej utrzymać w ciele fizycznym i dochodzi do eksplozji, rozbicia, przełamania i śmierci polegającej na unicestwieniu osobowości. Taka śmierć skazuje ludzki mikrokosmos na nieskończone powtórzenia w kole narodzin i śmierci. Natomiast jeżeli człowiek będzie umiał zareagować na dotknięcie pola boskiej matrycy i systematycznie wznosić swoje wibracje, ma szansę przekroczyć częstotliwości ziemskiej natury, czego następstwem będzie „zmartwychwstanie”, przezwyciężenie śmierci, wyzwolenie ze świata czasu i przestrzeni i wstąpienie do obszaru kosmicznego działającego w zgodzie z Planem Boga, gdzie wszystko dokonuje się w „wiecznym Teraz”.
W naszym kodzie genetycznym, którego budowa opiera się, jak powiedzieliśmy, na dwunastościanie, dokonano zmian, które ograniczyły nasze połączenie z boską matrycą. Ograniczenie to dokonało się poprzez zaprogramowanie naszego DNA odpowiednim językiem. Żeby to lepiej zrozumieć, musimy zmienić nasze pojmowanie tego, czym jest alfabet. Kabała naucza, że litery alfabetu nie są jedynie płaskimi znaczkami na papierze, czy ekranie komputera, lecz że są potężnymi, wspaniałymi siłami pierwotnej energii. Za pomocą kształtu, dźwięku i wibracji, litera działa jak antena, która wzbudza i kieruje energią wszechświata. Rosyjscy naukowcy i lingwiści odkryli, że kod genetyczny podlega tym samym regułom, co wszystkie nasze ludzkie języki. W efekcie język ludzki nie pojawił się przypadkowo, ale jest odzwierciedleniem naszego DNA.
Litery alfabetów powstają dzięki zmianie położenia „złotej spirali” umieszczonej na torusie (będącym polem elektrycznym boskiej matrycy), który przechyla się w sposób wyznaczony przez osie symetrii brył platońskich. Wystarczy robić „stop-klatki” zmieniającej położenie spirali, aby otrzymać kolejne litery alfabetów. Ludzkie
DNA zostało zaprogramowane językiem opartym jedynie o osie symetrii czworościanu foremnego, co uczyniło z człowieka coś w rodzaju golema – istoty pozbawionej prawdziwej, boskiej duszy. Nawiasem mówiąc, tę samą wiedzę przekazują sobie od wieków gnostyczne braterstwa, odróżniające duszę naturalną od boskiej, której symbolem jest (fraktalny) pięciokąt foremny – pentagram (!).
Czworościan foremny, będący zasadą ziemskiego żywiołu ognia, nie jest fraktalny; należy do geometrii „tetra-hexa-icosa”, która nie potrafi przyciągać ładunku elektrycznego. Nie oznacza to, że geometria ta jest zła- jest bowiem częścią Gwiezdnej Matki. W przeciwieństwie jednak do fraktalnej geometrii, której zadaniem jest ożywianie, natychmiastowa komunikacja wszystkiego ze wszystkim, tworzenie grawitacji i dynamiczny wzrost, zadaniem tej geometrii jest utrzymywanie stabilności i równowagi systemów powstających w różnych skalach. Geometria ta sprzyja inercji, stagnacji, gromadzeniu, przechowywaniu, podtrzymywaniu, oddzielaniu i zabezpieczaniu. Możliwe jest w niej kłamstwo, sekrety, ukrywanie prawdy. Te dwie geometrie i związane z nimi energie, mają zupełnie inne zadanie do spełnienia. Problemem naszego świata zdaje się być fakt, że zostały one w nas i przez to w naszej rzeczywistości do pewnego stopnia sztucznie rozdzielone. Rozdzielenie to zostało przedstawione w wielu mitach jako rozłączenie boskich małżonków (mit o Ozyrysie i Izydzie, czy Orfeuszu i Eurydyce) i na duchowym poziomie znajduje swoje odzwierciedlenie w oddzieleniu duszy od Ducha. Konsekwencją tego jest fakt, że nie żyjemy już z boskiego ognia Ducha (z eteru elektrycznego), lecz z nieboskiego ognia, który jest substancją naszej egocentrycznej świadomości. W związku z tym żyjemy w rzeczywistości ciągłego niedoboru energii, którą uzupełniamy dostarczając ją z zewnątrz poprzez m. in. pasożytowanie na innych istotach. Tracąc świadomość jedności, utraciliśmy w dużej mierze zdolność do empatii; żyjemy w świecie wszechobecnego cierpienia.
Wskutek tych zmian znajdujemy się teraz pod wpływem 12 nieczystych eonicznych sił zodiakalnych, zamiast pod wpływem 12 świętych sił Zodiaku boskiej matrycy. Wywierają one na nas wpływ m. in. poprzez 12 par nerwów czaszkowych, odpowiedzialnych za sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość. Zwodzą nasze narządy zmysłów, ukazując nam jedynie wycinek rzeczywistości i ograniczając naszą świadomość. Oprócz tego połączone są niewidzialnymi nićmi z całą naszą istotą, wysyłając nam zanieczyszczone impulsy, pod wpływem których wciąż powiększamy swój bagaż karmiczny. A to utrzymuje nas w więzieniu koła narodzin i śmierci, przez buddystów nazywanym kołem samsary.
Tych informacji nie należy traktować jako próby oskarżania jakichkolwiek istot, ras, czy bogów. Nastawienie „my- oni” jest częścią matrycy drzewa dobrego i złego, utrzymującej nas w polaryzacji, ustawiającej nas w roli ofiar i blokującej naszą „fraktalność”. Z duchowego punktu widzenia dobrze jest uświadomić sobie, że sami dla siebie wszystko zaprojektowaliśmy i że w tym, czego doświadczamy ukryty jest dar. Odniesiemy się do tego jeszcze w dalszej części artykułu.
W biblijnym micie mamy obraz zjedzenia przez prarodziców zakazanego owocu, co oznacza ich połączenie się ze spolaryzowaną matrycą. W wyniku tego uświadamiają sobie oni własną nagość, czyli fakt, że utracili „świetlną szatę” swojej boskiej duszy. Otrzymują odzienie ze „skór zwierzęcych”- przyoblekają się w biologiczne ciało z grubej materii.
Istniejąc wewnątrz bańki elektromagnetycznej otaczającej Ziemię, odłączeni od swej boskiej duszy, zmieniliśmy się w tej matrycy niemal w zaprogramowane bioroboty i automaty. Dysponując duszą naturalną, jesteśmy obdarzeni pewnym rodzajem inteligencji, jednak jest to niższa forma myślenia, ograniczona do konkretnych, przyziemnych spraw, sprzężona ze zwierzęcymi instynktami naszych ciał, uwarunkowana lękiem, spolaryzowana i egocentryczna. W zachowaniu powielamy wzorce naszych przodków, uwielbiamy tradycje, niezmienne rytuały, wierzymy w to, co się nam wpaja od dzieciństwa, kierujemy się instynktem stada. Utożsamiamy się z rolami, które pełnimy w rodzinie i społeczeństwie. Poddajemy się zewnętrznemu sterowaniu i jeśli przydarza się nam coś przykrego, winnego szukamy na zewnątrz. Nasze zainteresowania oscylują wokół świata materii, gromadzenia dóbr, robienia kariery, prokreacji i przetrwania. W tym kontekście lepiej rozumiemy słowa Ewangelii Marii Magdaleny:
„Przywiązanie do materii wzbudza namiętność przeciw naturze. Tak w całym ciele rodzi się udręka; dlatego powiadam wam: „trwajcie w harmoniii” Jeśli straciliście równowagę, czerpcie natchnienie z przejawów swojej prawdziwej natury”. [7]
____________________________________________
[1] H.P. Blavatsky, „Doktryna Tajemna”, Tom I, Część II, Par. I.
[2] https://www.youtube.com/watch?v=A8d3QBMWUgs
[3] Zostało to opisane w prestiżowym magazynie Nature (październik 2003) http://www.nature.com/nature/journal/v425/n6958/pdf/nature01944.pdf
[4] Dan Winter, nagranie wykładu „Sekretna nauka ekstazy i nieśmiertelności”, cz.1 i 2:
https://www.youtube.com/watch?v=Pn8R_mHIarA
https://www.youtube.com/watch?v=pNTGBKkWNK8
[5] zob. „Hymn o Perle”, fragment apokryfu „Dzieje Tomasza”.
[6] Catharose de Petri, Jan van Rijckenborgh „Braterstwo Shamballa”, rozdz. III „Matka Żywych”, Instytut Wydawniczy Rozekruis Pers, Wieluń 2009.
[7] Ewangelia Marii Magdaleny, tłum. Jerzy Prokopiuk.