Nie mogę z całą pewnością powiedzieć, co Mistrz Eckhart miał na myśli, wypowiadając te dość intrygujące i tajemnicze słowa. Mogę natomiast powiedzieć, co one oznaczają dla mnie.
Klasyczni różokrzyżowcy używali duchowej formuły, aby opisać drogę wyzwolenia. Ta wiecznie aktualna formuła ma trzy aspekty lub fazy: z Boga rodzimy się – w Jezusie umieramy – przez Ducha Świętego odradzamy się. Jest to formuła o ogromnej głębi, ale w uszach współczesnego człowieka brzmi dość staroświecko, może nawet dogmatycznie. Dlatego też przeformułuję tę duchową formułę w sposób odpowiedni dla tego artykułu, ale w gruncie rzeczy nie ma tu żadnej różnicy. Trzy fazy można by również opisać jako:
- Bóg zna nas wszystkich po imieniu:
- Bóg widzi nas;
- My widzimy Boga.
Zacznijmy od początku. Każda iskra ducha, każdy mikrokosmos jest stworzeniem Boga, jest dzieckiem Bożym. Jako twory Ducha wszyscy jesteśmy wpisani do Księgi Życia i dlatego możemy powiedzieć, że Ojciec zna nas wszystkich po imieniu. Podstawa jest dobra, ale my, jako ludzie fizyczni, nie jesteśmy już w harmonii z tą duchową podstawą. Dlaczego? Cóż, to długa historia, ale w głębi duszy wiemy, że tak jest. Kiedy uczciwie patrzymy na siebie, kiedy widzimy, w jakim stanie jest nasza planeta, czujemy to, wiemy, że tak nie powinno być.
To tak, jakby Bóg odwrócił głowę i zamknął na nas oczy. Czy w takim razie porzucił swoje dzieci? Nie, oczywiście, że nie, tylko tak to się wydaje. Płacimy cenę za wolność wyboru. Musimy nauczyć się być odpowiedzialni za całe stworzenie, nie tylko za siebie. Kiedy jako młodzi dorośli opuszczamy dom rodzicielski, zamykamy drzwi. Tak, wolność, teraz mogę robić, co chcę! Zapominamy o naszym dziedzictwie, zapominamy, że jesteśmy częścią większej całości, bo to nam ciąży.
Wtedy pojawia się pytanie: jak możemy zmienić naszą sytuację, aby Bóg znów zaczął nas dostrzegać? Wchodzimy teraz w drugą fazę formuły duchowej. Dlaczego Ojciec już nas nie widzi? Otóż dlatego, że zamknęliśmy przed Nim drzwi. Gdzie są te drzwi, które prowadzą do Boga? Jest to brama naszego serca.
Iskra ducha, nasze prawdziwe imię, nasze odziedziczone imię, leży jako kamień węgielny w centrum naszego mikrokosmosu. Ale nasze prawdziwe imię, JA JESTEM, nie może wejść do naszej fizycznej osobowości, ponieważ drzwi są zamknięte. Oznacza to, że nasze serce, nasze pragnienie, jest skierowane do świata na zewnątrz nas, a nie do naszego prawdziwego imienia. Patrząc z perspektywy duchowej, nasze serce jest zamknięte, zanieczyszczone, rządzone przez siły materii. Teraz rozumiemy, dlaczego święte teksty zawsze podkreślają znaczenie „czystości serca”. Kiedy oczyszczamy nasze serce, kiedy kierujemy jego pragnienie ku naszemu własnemu centrum, wtedy ponownie otwieramy drzwi. Bóg otwiera na nas swoje oczy i woda Życia przepływa przez otwartą bramę naszej osobowości. Teraz Bóg znów nas widzi, a to oznacza, że może nas dotykać, karmić i chronić.
…woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu.Jan 4:14
Już sam fakt, że Ojciec widzi nas ponownie, jest wielkim błogosławieństwem. Dzięki Jego łasce nasza relacja z boskością może dojrzewać. Mimo to związek ten jest jednostronny: Bóg widzi nas, ale my nie widzimy Boga. Taką samą sytuację mamy w rodzicielstwie. Najpierw rodzice poczynają dziecko, potem je widzą, a następnie, gdy oczy noworodka są już rozwinięte, dziecko widzi ojca i matkę. To dzięki miłości i trosce rodziców noworodek otwiera oczy.
Wiemy, że nasze naturalne oczy są wystarczające, aby zobaczyć naszych rodziców, ale aby zobaczyć Boga, są beznadziejnie słabe. Są one produktem świata czasu i przestrzeni, dlatego bezkres wieczności umyka ich spojrzeniu. Należą do poziomej płaszczyzny życia i są zorientowane na rzeczy znajdujące się na zewnątrz nas. Symbolicznie możemy je przedstawić w ten sposób:
Kiedy myślimy o legendzie o Narcyzie, wiemy, że widział on w wodzie własne odbicie. Żywioły pokazały mu jego odbicie jako zewnętrzny obraz. Nie widział siebie wewnętrzną wizją samopoznania, nie widział siebie jako JA JESTEM, ale tylko jako zewnętrzne odbicie. I zakochał się w tym lustrzanym odbiciu. W ten sposób stracił swoją „pierwszą miłość” i zastąpił ją materialnym obrazem.
My, jako ludzie urodzeni w naturze, nie różnimy się zbytnio od Narcyza. Również my rzutujemy siebie na żywioły, a nasze ciało fizyczne jest naszym odbiciem. I w tym ciele, lub w ciele kogoś innego, zakochujemy się. Dlatego zaprzedajemy się żywiołom, wiecznie zanikającym falom na wodzie. Nasze zewnętrzne oczy próbują zatrzymać to, co znika, i w ten sposób nasze oczy łamią nam serce. Ale cierpienie i ból mają działanie oczyszczające i po niekończącej się wędrówce przez żywioły dokonujemy wewnętrznej rewolucji, przemieniamy się, nawracamy.
Wtedy przestajemy adorować zewnętrzny obraz. Zostawiamy za sobą płaszczyznę horyzontalną i poprzez prawdziwe poznanie siebie docieramy do wewnętrznej głębi. Nasze wewnętrzne oko rozwija się. W ten sposób dodajemy trzecie oko do już istniejących. Symbolicznie tak możemy przedstawić tę nową sytuację:
To wewnętrzne trzecie oko poszukuje swojej „pierwszej miłości”. Znajduje tę ukochaną w środku, w sercu swojej istoty. Dzięki temu to, co już wcześniej przejawiało się w sercu, teraz będzie rozkwitać w głowie. Dlatego właśnie trzecie oko nazywane jest również „niebiańskim sercem”. Głowa i serce staną się dla siebie doskonałym lustrzanym odbiciem.
Niebiańskie serce, trzecie oko, jest okiem, które widzi Boga. Bóg jest Miłością, Bóg jest Światłem, Bóg jest Życiem. Dla mnie słowa Mistrza Eckharta oznaczają, co następuje: oko, które widzi Boga, czyli trzecie oko, niebiańskie serce, jest w istocie tym samym okiem, przez które widzi mnie Bóg, czyli otwartą bramą czystego serca. I Mistrz Eckhart dodał:
Moje oko i oko Boga to jedno i to samo oko. Jedno oblicze, jedno poznanie, jedna miłość.Mistrz Eckhart, Kazania, Kazanie IV: Prawdziwe słyszenie
Wtedy mamy sytuację, w której „gwiazda poranna”, „jaśniejąca gwiazda” wzeszła w ludzkiej konstelacji. Głowa podporządkowała się sercu (Chrystusowi) i powróciła do dawnej chwały: nosiciela Światła. Jest to stan cudownej harmonii, w którym napięcie doświadczalnego umysłu zostało zneutralizowane. Jest to obdarzenie serca duszą, oświecenie głowy. Ale jest jeszcze coś więcej, potrzebne jest trzecie zwycięstwo!
W naszej wędrówce przez żywioły zstąpiliśmy bardzo głęboko w materię; osiągnęliśmy nadir materialności. Ale im głębszy upadek, tym bardziej chwalebne zmartwychwstanie! Zostaliśmy wygnani z raju w szatach ze skóry, teraz mamy możliwość powrotu w białych szatach! Podczas pierwszego etapu odkryliśmy w naszym sercu, w naszym centrum, Boga Miłości (Chrystusa), a następnie przekształciliśmy naszą głowę w „jaśniejącą gwiazdę”. Teraz musimy wykonać trzeci krok: przemienić życie, które przejawia się w materii. Chodzi tu o życie, które jest immanentne i nieodłączne od atomów. Kiedy zakończymy nasze symboliczne przedstawienie, otrzymamy następujący wynik:
Trzecia faza dotyczy życia, które jest obecne w najmniejszych cząsteczkach, w kamieniach budulcowych wszechświata. Chodzi o atomy, molekuły i komórki. Teraz atom musi otworzyć swoje oko!
Bicie serca Boga rezonuje w każdym atomie; każdy atom ma swoje własne źródło życia. Cały wszechświat jest jednym ogromnym przejawem wibrującego Życia. Transfiguracja materii oznacza w gruncie rzeczy zwiększenie bicia serca atomów, wibracji elementów. Można też powiedzieć, że chodzi o podniesienie poziomu świadomości atomów, zintegrowanie ich, dostrojenie do życia duszy. Kiedy atomy ciała otwierają oczy, kiedy ich ogniste duchowe jądro zostaje uaktywnione, stają się one wyrazem wiecznego życia, które płynie z serca Boga, centrum wszystkich rzeczy.
Sam Jezus Chrystus potwierdził tę uniwersalną, potrójną drogę zmartwychwstania, gdy powiedział,
Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo.Jan 2:19
Wiemy, że dotrzymał swojej obietnicy. Ale dla zdumionych fizycznych oczu pozostał tylko pusty grób. Jakże inna jest rzeczywistość dla oka, które widzi Boga! Teraz, w Erze Wodnika, żywy Chrystus zaprasza nas, abyśmy uczynili to samo: otworzyli troje oczu, objawili trzy kręgi wiecznego Życia.
Duch – Dusza – Ciało.