Współczesny człowiek, któremu nie wystarcza już zwykła codzienna rywalizacja z innymi ludźmi i stałe dążenie do coraz to nowszych osiągnięć, zaczyna rozglądać się za wskazówkami pomagającymi odnaleźć tę właściwą, nową drogę życiową.
Na początku często szuka ich w różnych ogólnie znanych tekstach tradycyjnych, mówiących o innym świecie lub innym sposobie życia. Powszechnie znanym zbiorem takich tekstów jest Biblia. Niestety próby dosłownego rozumienia zawartych tam opowieści na ogół prowadzą na manowce, z powodu zawartych w nich pozornych sprzeczności, niejasności i niekonsekwencji. Dlatego było tak wiele różnych prób odczytywania Biblii na inne sposoby, włącznie z usiłowaniami znalezienia specjalnego kodu, pozwalającego odszyfrować zawarte w niej tajne informacje.
Czy zwykły, żyjący współcześnie człowiek, nieznający żadnych tajnych kodów, mógłby znaleźć w Biblii naturalną inspirację do rozpoczęcia swojej nowej ścieżki życiowej? Pokażemy, że jest to możliwe wyłącznie przy wykorzystaniu zwykłego racjonalnego myślenia oraz pewnej podstawowej wiedzy i wrażliwości ezoterycznej.
Uczynimy to na przykładzie dwóch bardzo znanych przypowieści o talentach oraz o weselu w Kanie Galilejskiej. Dość często są one rozumiane niemal dosłownie, a pewne niedogodne ich fragmenty po prostu pomija się milczeniem. Pokażemy, że nie musi się ich pomijać i że w zasadzie to właśnie one są kluczem do racjonalnej interpretacji tych tekstów.
Należy tutaj dodać, że rola tych przypowieści jest wielowymiarowa i wielowarstwowa i nie da się ograniczyć tylko do podanych poniżej wyjaśnień, które mają jedynie wykazać, że można fragmenty Biblii rozumieć w sposób dość naturalny i inspirujący, a zarazem niekoniecznie dosłowny.
Używać będziemy pewnego sposobu myślenia, korzystającego z analogii (można powiedzieć, że myślenia skojarzeniowego lub kontekstowego). Jego celem nie jest badanie rzeczywistości, aby poprzez wyciąganie wniosków analitycznych dotrzeć do jakiejś absolutnej postaci prawdy, np. prawdy historycznej dotyczącej zdarzeń opisanych w Biblii. Ma ono natomiast prowadzić do pobudzenia wiedzy wewnętrznej (którą można by nazwać wiedzą duszy), obecnej w każdym człowieku.
Podajemy przykłady takich skojarzeń, które mogą pomóc człowiekowi poszukującemu wkomponować wspomniane przypowieści w swój obraz sensu ludzkiego istnienia. Taki obraz powinien z czasem doprowadzić do odpowiedniego sposobu postrzegania wiary w swoim umyśle, która jest wezwaniem pochodzącym od niepoznawalnego Ojca[1]. To wezwanie jest objaśniane nam przez Syna za pomocą naszej duszy, jako wiedza serca i zawiera pewną ideę, która ma być przez człowieka zrealizowana. Jest ono zazwyczaj odczuwane jako trudne do precyzyjnego określenia dążenie do prawdziwego celu swej egzystencji. Uważne skupienie się na tym dążeniu bywa nazywane jednoznacznym ukierunkowaniem i symbolizowane za pomocą rogu jednorożca.
Rozpocznijmy od, wydającej się łatwiejszą, przypowieści o talentach, znanej z Ewangelii wg św. Mateusza. Przypominamy ją poniżej w pewnym skrócie i uproszczeniu.
Otóż pewien człowiek, przed udaniem się w podróż, dał część swojego majątku trzem służącym. Jednemu pięć talentów, drugiemu dwa, a trzeciemu jeden. Dwóch pierwszych podwoiło otrzymany majątek, a ten trzeci ukrył swój talent, aby go nie stracić. Po powrocie pan tych sług nagrodził tych dwóch, którzy pomnożyli to, co od niego otrzymali, a trzeciego sługę ukarał za gnuśność i brak sprytu.
Panuje dość słuszne przekonanie, że pochwala ona różnego rodzaju inicjatywę, czy to dotyczącą spraw ziemskich (dwa talenty, jako symbol duszy skupionej na zmaganiach w świecie dialektycznym, z jego przeciwstawnymi wartościami dobra i zła), czy też duchowych (pięć talentów – wyznaczających pentagram, będący symbolem duszy dążącej do kontaktu z Duchem). Gani natomiast bierność i lękliwość.
Dodajmy jeszcze, że w wielu językach europejskich jest słowo o takiej samej lub bardzo zbliżonej pisowni oraz o podobnym brzmieniu i znaczeniu jak polskie słowo talent, i również oznacza ono wrodzoną predyspozycję, uzdolnienie. Dlatego często uważa się, że ta historia zachęca do rozpoznania i rozwijania własnych zdolności.
Jeśli interesują nas przede wszystkim własne możliwości duchowe, to powyższą przypowieść możemy rozumieć jako przypomnienie o potrzebie bezzwłocznego wstąpienia na drogę wewnętrznego rozwoju; wezwanie, aby nie czekać na dogodniejszy czas i nie ukrywać swego duchowego talentu, ale starać się go mnożyć już teraz. Pojawia się jednak pytanie jak to skutecznie czynić?
Przypomnijmy, że talent (łac. talentum, od gr. tálanton – ciężar) był największą jednostką miary masy i pieniądza, używaną w Asyrii, Babilonii, starożytnej Grecji i Palestynie, służącą do odważania głównie złota lub srebra. Zatem słudzy z przypowieści otrzymali swoje części majątku zmierzone w największych jednostkach zrozumiałych dla ówczesnych ludzi.
Uważa się, że jeden talent odpowiadał około 34 kilogramom. Można więc przyjąć, że była to znaczna ilość złota – symbolizującego energie ducha – lub srebra – symbolizującego siły duszy. Zatem nasuwa się skojarzenie, że talenty w przypowieści oznaczają silne i nieodparte impulsy pochodzące z poziomów duszy i ducha, które zachęcają do nawiązania bardziej świadomego kontaktu z tymi poziomami. Interpretowane są one przez naszą osobowość jako silna potrzeba poszukiwań właściwego celu życia.
Słudzy otrzymali te potężne zasoby energii w postaci umożliwiającej komunikację z innymi osobami, bo w bardzo dużych jednostkach powszechnie używanych przy wymianie. Dwaj pomnożyli je poprzez jakiś rodzaj takiej wymiany i zostali nagrodzeni. Wykazali się zdolnością akceptacji zastanych konwencji społecznych i umiejętnego wykorzystania ich w wyższych celach. Natomiast trzeci został zganiony i ukarany, ponieważ obawiał się takiej aktywności lub nie chciał działać w zastanych realiach. Tutaj jeden talent może oznaczać skupienie jedynie na sobie i związane z tym unikanie bliższej łączności z innymi ludźmi, bo może ona powodować różne niewygody lub po prostu obowiązujące zasady są zbyt irytujące.
Mówiąc precyzyjniej, pięć talentów oznacza sytuację, gdy pod wpływem otrzymanych inspiracji jesteśmy w stanie w jakimś stopniu pracować na poziomie duszy wspólnie z innymi i według obowiązujących reguł, odczuwając stosowny do tego poziom satysfakcji. Przypomina się tu znana zasada: Bogu to, co boskie, a cesarzowi to, co cesarskie[2].
Dwa talenty symbolizują stan, w którym pracujemy wraz z innymi, ale efekty naszej aktywności ograniczają się w zasadzie do poziomu zwykłego świata i jego problemów. Ale nawet ten pozornie zwykły trud zostanie wynagrodzony i pomnożony, jeśli jest prowadzony w odpowiedniej harmonii z siłami pochodzącymi z tych innych wymiarów duszy i ducha.
Natomiast jeden talent odpowiada sytuacji, gdy pod wpływem otrzymanych impulsów ktoś zamyka się w sobie i unika współpracy z innymi ludźmi, w obawie, że przeszkodzą mu oni w wewnętrznym rozwoju. Taka osoba próbuje szukać kontaktu z energiami duchowymi samodzielnie, jakby tylko we własnym imieniu. Wtedy otrzymywane energie zostają z czasem zniekształcone, co prowadzi do konsekwencji opisanych w przypowieści o talentach, czyli do utraty otrzymywanych inspiracji.
Gdzie można dokonywać odpowiedniej wymiany energii duchowych? Z pewnością kontakt ze szkołą duchową bardzo ułatwia prowadzenie takiej pracy, bo jest ona miejscem, gdzie skupiają się osoby dążące do autentycznej przemiany wewnętrznej.
[1] Według Maxa Heindla, w języku zachodniej Nauki Powszechnej, Najwyższy Wtajemniczony spośród ludzi okresu Saturna nazywany jest Ojcem, „Którego nikt nigdy nie widział”, ale który został objawiony w „Świetle Świata”, Synu, będącym Najwyższym Wtajemniczonym okresu Słońca (Max Heindel, Freemasonry and Catholicism, The Rosicrucian Fellowship, wyd. XI, s. 7).
Istoty, które były ludźmi w okresie Saturna, obecnie nazywane są Panami (lub Władcami) Umysłu. Ludzi z okresu Słońca nazywamy teraz Archaniołami. Dla uzupełnienia dodajmy, że Duchem Świętym (lub Jehową) nazywany jest najwyższy wtajemniczony spośród istot tworzących ludzkość w okresie Księżyca; istoty te obecnie nazywane są Aniołami. (zob. Freemasonry and Catholicism, s. 7-8)
[2] por.: Ewangelia wg św. Mateusza 22, 21.