Iskra Ducha
W 16 rozdziale książki „Gnostyczne Misteria Pistis Sophii” Jana van Rijckenborgha czytamy:
„Idąc za radą, która była mi dana z mądrym zamysłem, zacząłem utrzymywać moją uwagę niezmiennie skierowaną na atom iskry Ducha. I udało mi się, przy wszystkich moich codziennych czynnościach, pamiętać o przedmiocie mojego nieustannego badania. Nawet kiedy badania po linii horyzontalnej całkowicie przykuwały moje aktywne myślenie, wiedziałem, że przedmiot mojej koncentracji jest obecny w pewnym ośrodku mojego mózgu i działa”
Atom iskry Ducha to obecny w naszym sercu zalążek boskiej jaźni, z której odrodzić się może i „odzyskać przytomność” Horus – niebiańska dusza w nas. W każdej chwili decydujemy, czy wybieramy trzeźwość prawdziwej jaźni, czy jej upadek. „Chwila to wieczność”, jak powiedział mędrzec. Gdyby człowiek potrafił być w jedności z chwilą, byłby wieczny. Człowiek jednak jest oddzielony od chwili obecnej ścianą hałasu, murem własnych iluzji: emocji, myśli, pośpiechu, pragnień, obaw. Ucieka od cichej uważności; jego świadomość jest w ciągłym ruchu, rozproszona, rozbiegana, w ciągłej pogoni za przyszłością lub ciągłą podświadomą ucieczką od przeszłości. W ten sposób wybiera egzystencję w czasie zamiast życia w wieczności.
W każdej chwili jednak może zacząć wybierać inaczej poprzez „utrzymywanie swojej uwagi niezmiennie skierowanej na atom iskry Ducha”. Wówczas, jak dalej czytamy:
„Tak jak nadzwyczaj czuły instrument rejestruje wrażenia, które umykają zmysłom, tak nasza istota staje się zdolna do wejrzenia w ten niezmierny cud. (…) Nasz mikrokosmos, nasz mały świat zawiera w sobie duszę, ożywioną osobowość, małą duszę świata”.
Oko Horusa
W jednym z artykułów czasopisma Pentagram czytamy, że „nasze oczy mają ścisły związek z organami świadomości. Prawe oko związane jest z szyszynką i odpowiadającym jej obszarem mózgu. Natomiast lewe oko związane jest z normalnymi procesami myślowymi, opartymi na logice, mającymi swój ośrodek w innym obszarze mózgu. Centrum szyszynki jest niezwykle wrażliwe na gnostyczne światło „słoneczne” (światło duchowego Słońca, światło boga Ra).
Jednak prawe oko dopiero wtedy może odbierać to gnostyczne światło, gdy popędy związane z „ja” zejdą na drugi plan. Do tego momentu jest ono sługą lewego oka, związanego z trzeźwym myśleniem przyczynowo-skutkowym. Można powiedzieć, że tak naprawdę prawe oko pozostaje ślepe.
Zatem ten, kto nie został jeszcze rozpalony przez boskie Światło jest tak naprawdę jednooki i przez to jednostronnie ukierunkowany na przetrwanie w czasie i przestrzeni. Prawdziwe duchowe widzenie staje się możliwe, gdy szyszynka zaczyna odbierać duchowe promienie słoneczne Ra, gnostyczną siłę Światła i gdy zaczyna w nim widzieć”.
Nie chodzi tu jednak o wytrenowanie zdolności jasnowidzenia za pomocą okultystycznych ćwiczeń, lecz o osiągnięcie takiej czystości duchowej, w wyniku której to wyższe postrzeganie uruchamia się w nas samoistnie.
Wewnętrzny krzyż
Człowiek ma dwoje oczu umiejscowionych horyzontalnie w twarzy. Posiada jednak również parę innych „oczu”, osadzonych w ciele wertykalnie. Jedno „oko” to wspomniany przed chwilą gruczoł szyszynki, który pozwala widzieć ponadzmysłowy, boski świat. Drugie „oko” należy do iskry Ducha w sercu, odpowiedzialnej za postrzeganie intuicyjne poza i ponad dialektycznym rozumem, za widzenie Boga w każdym człowieku, wydarzeniu i we wszystkim, co istnieje; za ciągłe odczuwanie wdzięczności, która jest portalem do wieczności. Gdy człowiek za pomocą tych dwóch pionowych oczu „ukrzyżuje” swój ziemski wzrok, swój subiektywny sposób postrzegania rzeczywistości, swoje uprzedzenia, będzie mogła w nim zmartwychwstać jego prawdziwa jaźń. Horus stanie się na powrót przytomny.
Schematy
Nasze ograniczone, zawężone widzenie sprawia, że wciąż poruszamy się po tych samych orbitach, ciągle drepczemy po wydeptanych już ścieżkach. Funkcjonujemy w schematach, rządzą nami archetypy, niezmienny od stuleci zestaw lęków i mechanizmów obronnych. Gdy np. umiera nam ktoś bliski, rozpaczamy i przeżywamy żałobę, mającą swoje przewidywalne fazy i czas trwania. Gdy osoba, z którą jesteśmy w związku, zdradza nas, nasza miłość zmienia się w nienawiść. Gdy się boimy, walczymy lub uciekamy. Na złośliwość odpowiadamy złośliwością. Za wyrządzone krzywdy, mścimy się. Gdy coś idzie nie po naszej myśli, reagujemy złością i frustracją. Gdy osiągniemy sukces, popadamy w pychę i poczucie wyższości. Gdy przez kilka lat zajmujemy się rozwojem duchowym, zaczynamy odgrywać rolę guru, nauczycieli i przewodników. Wstawiamy wtedy mądre cytaty na różne strony w mediach społecznościowych, okraszając je swoimi zdjęciami. W nieludzkich warunkach przestajemy być ludzcy. Mamy swoje potrzeby, których deprywacja przynosi ściśle określone skutki. Jesteśmy jako rasa do bólu przewidywalni, a co za tym idzie – łatwo nami sterować i manipulować. Nie jesteśmy bogami dopóki jest w nas obecny cały ten automatyzm, dopóki rządzą nami warunki zewnętrzne i (nieuświadomiony często) lęk.
144 000 opieczętowanych
Żeby się wyzwolić, potrzebujemy na powrót znaleźć się pod wpływem linii sił boskiego świata. Pod wpływem duchowego Zodiaku. „Czarna świnia”, nasza ziemska świadomość, nie może dostrzec i odzwierciedlić w swym życiu harmonijnego ruchu ciał niebieskich. Nie tylko dlatego, że nie może unieść głowy w górę, lecz także dlatego, że w jej polu oddechu, w otaczającej ją atmosferze astralnej, roi się od iluzji, myślokształtów, egregorów i demonów zniekształcających i fałszujących impulsy z boskiego królestwa, ze świata Ducha. Duchowy Zodiak świętej dialektyki posiada 12 aspektów, stanowiących spójną, nierozerwalną całość. W każdym z 12 aspektów, obecnych jest 11 pozostałych i dlatego możemy powiedzieć, że liczbą charakteryzującą boski Zwierzyniec jest 12×12, czyli 144. W Apokalipsie Jana znajdują się następujące słowa:
„I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: «Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego». I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela”. (Ap 7:2-4)
Być może liczba 144 000 odnosi się do człowieka, który po połączeniu się z Duchem, osiągnął Pełnię. 144 odnosiłoby się do doskonałego wdrożenia w życie 12×12 świętych zasad, promieni, linii sił. Natomiast trzy zera oznaczałyby trzy sanktuaria człowieka: głowy, serca i miednicy, które zostały opróżnione z egocentryzmu i mroku nieświadomości i stały się krystalicznie czystymi zwierciadłami Boga.
„Wstręt” do czarnej świni
Słowo „wstręt”, które się tu pojawia należy dobrze rozumieć. Wstręt i odraza są emocjami, które rodzą się z cierpienia i generują cierpienie. Jesteśmy połączeni ze wszystkim, na co pada nasz wzrok. Jeśli obdarzamy to, co widzimy, spojrzeniem pełnym pogardy, nie jesteśmy alchemikami, lecz ofiarami własnej nieświadomości. „Czarna świnia” jest belką w naszym oku, nie pozwalającą nam postrzegać rzeczywistości z wysokiego poziomu bezwarunkowej miłości i zrozumienia. Energia naszego spojrzenia może wznosić lub degradować. Wstręt do czarnej świni jest zrozumieniem, że potrzebujemy oczyścić swoje krytyczne, pesymistyczne, obwiniające i osądzające patrzenie na świat. Potrzebujemy również oczyścić patrzenie pełne chciwości, pożądania i roszczenia. Są to aspekty nieświadomości zaciemniające nasze widzenie.
„O bogowie, oczyśćmy swój wzrok z czarnej świni, aby Horus był zdrowy!” Niech nas prowadzi światło Ra – duchowego Słońca, jaśniejącego w naszej piersi. Niech nas prowadzi tęsknota za naszym duchowym Domem, w którym wszystkie istoty są szczęśliwe.