Gunter Friedrich (LOGON) przeprowadził wywiad z biofizykiem i badaczem świadomości Dieterem Broersem. – Słońce posiada wszystkie fizyczne atrybuty do tego, aby ucieleśniać Ducha.
Z fizycznego punktu widzenia otwiera się dziś przed nami kwantowa brama wymiarowa do światów duchowych.
G.Fr.
Dieter, cieszę się, że mogę przeprowadzić z tobą wywiad do kolejnego numeru czasopisma LOGON, który będzie poświęcony tematowi ognia. Pracujesz na styku badań naukowych i wiedzy duchowej. Tkwi w tym ogromna szansa na przyszłość. Relacja między duchem a naturą, pytanie o to, jak nauka i wiedza duchowa uzupełniają się, mogą otworzyć drzwi do nowego podejścia do życia, nowego sposobu radzenia sobie ze sobą i nowego stosunku do natury.
Jedna z Twoich książek nosi tytuł „Sonnenzeit – Aufbruch in eine neue Ära” (Czas Słońca – początek nowej ery, 2013). Piszesz w niej: „Słońce to coś więcej niż świecąca kula gazu, która ogrzewa naszą Ziemię. Jest to zasada duchowa”. Co masz przez to na myśli?
D.Br.
Po wielu naukowych przemyśleniach, szczególnie w oparciu o prace Burkharda Heima (1925-2001), który ugruntował holistyczne spojrzenie na świat, postrzeganie ducha i materii jako jedności, doszedłem do wniosku, że można powiedzieć, że Słońce odpowiada naszemu wyższemu Ja. Wierzę też, iż zrozumiałem, dlaczego kult Słońca był tak ważny niemal we wszystkich starożytnych kulturach, a zwłaszcza za czasów faraona Echnatona (ur. 1372 p.n.e.), który w Słońcu widział boga stwórcę Atona i wprowadził monoteizm. To, czym naprawdę jest duch, bywa przedmiotem dyskusji filozoficznych, ale nie znalazło się jeszcze w kręgu zainteresowań nauk przyrodniczych. Tymczasem Słońce posiada wszystkie fizyczne atrybuty do tego, by ucieleśniać ducha. W tym kontekście ogromne wrażenie wywarły na mnie badania nad plazmą. Plazma to inny stan skupienia niż ten, który znamy jako materię stałą. Słońce jest olbrzymim ciałem plazmowym i wykazuje wszystkie cechy wysoce inteligentnej, żywej istoty. Z punktu widzenia fizyki kwantowej komunikuje się z nami za pośrednictwem pól fizycznych.
G.Fr.
Ludy prawie wszystkich starożytnych kultur nawiązywały intymną relację ze Słońcem. Doświadczały tej relacji, odczuwały ją. Egipcjanie mówili o bogu Słońca Ra jako o widzialnym Słońcu, oraz o bogu Słońca Amon jako Słońcu niewidzialnym.
Dzisiejsze badania naukowe, czyli dzisiejsza świadomość, prowadzi do podobnych wniosków. Są to jednak wnioski rozumowe. A pytanie brzmi, czy możemy ich doświadczyć także duchowo? Czy możemy wewnętrznie nawiązać relację z duchowym ciałem słonecznym? Czy dzisiaj ma miejsce powrót starożytnej wiedzy, ponowne przekazanie pewnego rodzaju pierwotnej informacji?
D.Br.
Jestem o tym przekonany. Kiedy dokonuję porównania z naukowego punktu widzenia, z punktu widzenia fizyki kwantowej, to chciałbym podkreślić, że bez Słońca życie w ogóle nie byłoby możliwe. Słońce ma na wszystko życiodajny wpływ. Obdarza nas czymś znacznie większym, niż tylko fizycznym światłem. Światło jest częścią spektrum elektromagnetycznego, nośnikiem, dzięki któremu fizyczne ciało w ogóle funkcjonuje. Cząstki elementarne również powstały dzięki działaniu Słońca. Wszystkie cząsteczki tworzące materię powstały z cząsteczek solarnych. Jest to brama między wymiarami bosko-duchowymi, Źródłem, początkiem, apeironem, a tym, co nazywamy światem, w którym jesteśmy teraz.
Zgodnie z założeniami fizyki akademickiej, Słońce jest ciałem, posiadającym masę. Masa idzie w parze z grawitacją. Słońce ma tak olbrzymią masę, że jej fale grawitacyjne silnie na nas oddziałują. Jego masa jest dziesiątki razy większa od masy Ziemi. Fale grawitacyjne posiadają też aspekt duchowy, działają w nich wymiary duchowe. Słońce funkcjonuje jako brama do wymiarów duchowych. Reprezentuje nasze „wyższe ja” i dlatego jest częścią nas. Istnieją więc widzialne interakcje między aktywnością Słońca a naszym zachowaniem na Ziemi.
G.Fr.
Interesujące jest to, że nasz rozwój nie wypływa z nas samych, ale że impulsy do rozwoju przychodzą do nas. Światło dociera do nas ze Słońca. Możliwości rozwoju są nam oferowane jako dar. W wielu wykładach, rozmowach i książkach uświadamiasz, że ziemskie pole magnetyczne słabnie od dłuższego czasu, ponieważ rozbłyski słoneczne znacznie się nasiliły. Czy mógłbyś jeszcze raz krótko wyjaśnić, co ten scenariusz oznacza dla ludzkości?
D.Br.
Bez pól magnetycznych jako naturalnych pól sił, bylibyśmy pozbawieni świadomości. Umożliwiają one na przykład proces uświadamiania sobie, że „ja jestem”, umożliwiają naszą samoświadomość. Rola pól magnetycznych jest dobrze znana z podróży kosmicznych. Kilkadziesiąt lat temu po raz pierwszy doświadczyliśmy tego, co wywołuje oddalenie się od ziemskiego pola magnetycznego. Ujawniły się niezwykłe nieprawidłowości psychologiczne. Miałem kontakt z medycyną kosmiczną przez mojego teścia, dzięki czemu pozwolono mi brać udział w niektórych eksperymentach, przeprowadzanych w Rosji. Obserwowana przez nas „choroba kosmiczna” była zjawiskiem psychologicznym, w którym astronauci po oddaleniu się od ziemskiego pola magnetycznego nie wypełniali już swoich zadań tak jak powinni. Wyczuwali lub rozpoznawali sens życia, więc odmawiali wykonywania pewnych zadań. Później kontynuowałem w Rosji badanie tych zjawisk z profesorem Trofimovem. Stawiał on tezę, iż ziemskie pole magnetyczne będzie nadal słabnąć i w pewnym momencie na Ziemi zapanują takie same warunki, jakich doświadczali ci astronauci. Dlatego trzeba się na nie przygotować.
I to jest powodem, dla którego tak dużo o tym mówię i piszę.
G.Fr.
Miałem okazję spotkać się i porozmawiać z Alexandrem Trofimovem w 2016 roku na kongresie w Wiedniu. Udowodnił on, że życie w słabszych polach magnetycznych otwiera nowe możliwości dla naszej świadomości.
D.Br.
Jak powiedziałeś, coś zbliża się do nas: widmo promieniowania słonecznego.
Ale ono może mieć na nas wpływ tylko w takim stopniu, w jakim znajduje w nas rezonans. Dwa oscylatory muszą wibrować w ten sam sposób, żeby doszło do transmisji. Zatem możemy odbierać duchowe informacje, które dotyczą naszego wyższego prawdziwego Ja, ale tylko wtedy, kiedy sami podnosimy własne wibracje. Tak więc coś do nas dociera, lecz tylko od nas zależy, czy dotrze, czy nie. Każdy człowiek decyduje o tym poprzez swoją gotowość do podniesienia wibracji. Jeśli wejdę w gotowość do radości, w gotowość do przebudzenia, to odpowiem na tę wyższą częstotliwość wibracyjną i elektromagnetyczną. Słońce drga na różnych i bardzo wysokich spektrach wibracyjnych. Musimy się wznieść, aby móc przyjąć te wibracje, które są niezbędne dla procesu przebudzenia. Osłabiając ziemskie pole magnetyczne, można aktywować w nas cechy, które nie zostały jeszcze rozwinięte, takie jak zdolności telepatyczne czy inspiracje. Nie możemy jednak pozostać bierni. Samo dowiadywanie się o tym, co staje się możliwe, nie wystarczy. Każdy człowiek musi wnieść swój wkład, aby wejść w rezonans i otrzymać te boskie informacje.
G.Fr.
Mamy więc potencjał rezonansu w wyzwalającym sensie i możemy go aktywować. Teraz, kiedy pojawiają się te wysokie siły wibracyjne (które nie tylko zwiększają tak zwany rezonans Schumanna, czyli częstotliwość Ziemi, ale są również głównym czynnikiem globalnego ocieplenia), a ja nie dostosowuję się do tego wzrostu wibracji, to nieuchronnie wywołuje we mnie napięcie. Możliwości, jakie daje rezonans, powinny prowadzić do czegoś więcej, niż tylko do strategii przetrwania. Powinny mieć efekt transformujący. Bo czyż nie taka jest Wola, stojąca za obecną aktywnością Słońca?
D.Br.
Ogień może być postrzegany jako transformator. Materia jest przekształcana, by osiągnąć wyższy poziom wibracyjny, co odpowiada wyższej temperaturze, wyższemu ciepłu elektromagnetycznemu. Słońce posiada właściwości ognia. Nawiasem mówiąc, temperatura uległa podwyższeniu nie tylko na Ziemi, ale od wielu lat na wszystkich planetach Układu Słonecznego.
G.Fr.
A zatem możemy mówić o organizmie? Jeśli Słońce jest żywym, bijącym, pulsującym sercem dla wszystkich planet, wszystkich istot planetarnych, to znaczy, że jesteśmy częścią wielkiego organizmu. To znaczy, że w całym organizmie następuje wzrost temperatury. W aspekcie duchowym objawia się to jako radość, ale czy nie wykracza poza nią?
D.Br.
Możemy osiągnąć stan, w którym rozpoznajemy rzeczy, które do tej pory nas blokowały. W ciągu prawie 40 lat pracy doświadczyłem, że przy bardzo specyficznych częstotliwościach elektromagnetycznych, emitowanych przez Słońce i rezonujących z ludzkim DNA, rozpoznawalne stają się przyczyny chorób i następuje uzdrowienie. Dzieje się tak dzięki uświadomieniu sobie tego, że w ogóle doszło do duchowego rozregulowania. Częstotliwość Ziemi, zwana rezonansem Schumanna, dostosowuje się do fizycznego promieniowania słonecznego, a częstotliwość szyszynki do rezonansu Schumanna, który wibruje z częstotliwością około 8 Hz. Informacje ze Słońca stawiają nas teraz w pozycji, w której możemy pracować i przekształcać to, co tworzyło w nas konflikty, a nad rozwiązaniem czego musielibyśmy w przeciwnym razie pracować przez kolejne wcielenia. Dziś otrzymujemy możliwość przejścia do innego świata. To nie oznacza, że poprzedni świat się roztwarza, mowa tu raczej o dwóch liniach czasowych.
Dla wielu ludzi sprawy z przeszłości wychodzą teraz na światło dzienne i nawet nie wiedzą oni, że może się to dziać w kontekście wyzwolenia. Ci, którzy są poważnie chorzy, nagle zdają sobie sprawę z tego, dlaczego cierpią na konkretne choroby. Do procesu przebudzenia konieczne jest to, by wyparte wydarzenia z przeszłości, które nas dzisiaj blokują, zostały uświadomione i przetransformowane. Bywa, że czujemy się źle w pewne dni, pojawiają się jakieś objawy. Możemy wtedy zapytać siebie o to, co próbują nam one pokazać. To są rzeczy, które chcą zostać przekształcone przez ogień. Konieczne jest więc obserwowanie, dostrzeganie, a następnie odczuwanie, czy to, co zostało dostrzeżone, jest rzeczą przydatną w procesie przebudzenia. Poprzez tę świadomość uwalniamy stare obciążenia.
Rezonans zachodzi w głowie, zwłaszcza poprzez szyszynkę. Ale także w sercu, ponieważ serce ma własne duże pole magnetyczne, i w całym ciele, ponieważ wszędzie w ciele są pola magnetyczne. Jeśli mamy wolę wejścia w wyższą częstotliwość wewnętrzną, to przejawi się ona, jak powiedziałeś, w głębokiej radości serca, w pogłębionym wglądzie, ale również w poważnych wewnętrznych konfliktach, ponieważ cała przeszłość jest wtedy wydobywana przez wewnętrzne ocieplenie. Widzimy wtedy, co tak naprawdę zrobiliśmy w historii ludzkości, widzimy nasz egocentryzm, wszystkie życiowe zmagania. A teraz zbliża się do nas ta centralna gwiazda, która uosabia jedność ludzkości. Być może będziemy w stanie wyczuć tę zasadę solarną w każdym człowieku i zaczniemy nawiązywać nowe relacje między sobą, oparte na bezosobowej miłości. Podniesienie wibracji oznacza również transformację duszy i uduchowienie.
D.Br.
Coraz częściej pokazywane jest nam, czym jest dusza. Z punktu widzenia fizyki kwantowej, otwiera się brama wymiarowa do światów duchowych. Mówiłem o falach grawitacyjnych, które działają na nas niejako odgórnie. Kiedy wchodzimy w stan empatii, w stan radości, Słońce reaguje na to. Istnieje interakcja. Prof. Persinger, którego również poznałeś w Wiedniu, powiedział mi, że posiadamy już na to dowód. Przeprowadziliśmy eksperymenty potwierdzone pomiarami, w których Słońce zareagowało bezpośrednio na zachowanie pewnej liczby osób osób, które działały z miłości.
G.Fr.
To niewiarygodne, że naukowcy mogli osiągnąć taki rezultat. Skoro mówi się, że Słońce daje niezbędne impulsy do rozwoju ludzkości, to ten rozwój musiał już istnieć na Słońcu. Ale dotyczy on jedynie istot, które żyją w innych, wyżej wibrujących, eterycznych strukturach, w rzeczywistości słonecznej. Kiedy te istoty promieniują swą doskonałością na nas, za pomocą biegunów elektronowych, to dochodzi do reakcji, sprzężenia zwrotnego. W końcu jesteśmy jednym organizmem. Chcą one przyciągnąć nas do siebie, niejako zasymilować nas ze swoim wyższym stanem bytu. Wtedy pojawia się radość. Biblia mówi o radości, która panuje w niebie, gdy syn marnotrawny wraca do domu.
Ale czy nie ma czegoś więcej poza radością w niebie? Czy powrót naszych dusz nie otwiera też nowych możliwości rozwoju dla istot solarnych? Tak, są one uwalniane ze swojej archetypowej roli wobec nas, gdy my rozwijamy się w ich kierunku. Mogą wówczas kontynuować kosmiczny rozwój w kierunku swoich własnych archetypów.
D.Br.
Weźmy na przykład Echnatona, władcę starożytnego Egiptu z czasów około 1350 lat przed Chrystusem. Z jego czasów pozostały rysunki (piktogramy) schodzących w dół promieni słonecznych, zakończonych małymi dłońmi. Myślę, że przedstawiają one reakcję na nasze zachowanie wobec Słońca.
To oczywiste, że wszystko jest połączone. Separacja istnieje tylko w naszej wyobraźni. Mikrokosmos i makrokosmos stanowią jedność. Ale nie ma też rozdziału między akcją i reakcją na nią. Pomyślmy o efekcie motyla z badań nad teorią chaosu. W jednym miejscu na Ziemi motyl trzepocze skrzydełkami, a w innym miejscu pojawia się huragan jako reakcja na to. Wszystko jest ze sobą powiązane poprzez nośnik eteru. Cały wszechświat jest wyrazem samego życia. Nasza świadomość umożliwia nam poziomy wolności, z których możemy teraz korzystać, daje nam wolną wolę, której do tej pory byliśmy w stanie używać tylko w ograniczonym zakresie, ponieważ byliśmy w stanie czerpać tylko z bardzo ograniczonego przydziału. Rezultaty tego widzimy w dzisiejszym świecie. Ale teraz dostrzegamy, że wszystko jest naprawdę połączone. Coraz bardziej uświadamiamy sobie, że jesteśmy nosicielami ducha i aktywnymi twórcami.
Wewnątrz nas znajdują się te same energie, te same duchowo-twórcze siły, które dały początek wszechświatowi. Wiemy o tym z naszego wnętrza, a fizyka kwantowa podchodzi do tego w sposób naukowy. Mówi ona o efekcie obserwatora. Stwarzamy coś rzeczywistego wyobrażając to sobie i zasilając to emocjami. W tym sensie przebudzenie oznacza coraz lepsze rozpoznanie cech, którymi w istocie zawsze byliśmy obdarzeni, oraz tego, że ostatecznie to my jesteśmy odpowiedzialni za obecny stan świat. Pozwoliliśmy na to i podążaliśmy za sztucznymi wzorcami tego świata. Ostatecznie nie mogliśmy zrobić nic lepszego, ponieważ otrzymaliśmy niewiele informacji o tym świecie ograniczeń. Powinniśmy byli dowiedzieć się znacznie wcześniej, że jesteśmy nieśmiertelnymi i nieograniczonymi istotami stwórczymi.
A ciosy losu i kataklizmy zawsze były sygnałami alarmowymi, służącymi nie do tego, by nas karać, ale by nam przypominać o naszej boskości.
G.Fr.
Jeśli pozwolimy na to, by zadziałała na nas ta podstawowa idea, że cała materia i wszystkie organizmy są skondensowanymi formami ducha, to będziemy mogli wykorzystać wzrost częstotliwości w szczególny sposób.
Wejście z nią w rezonans powoduje przekształcenie czegoś ze skondensowanej materii z powrotem w coś bardziej duchowego. Czyniąc to, uwalniamy ogromne siły. Równanie Einsteina pokazuje powstawanie wysokich energii, gdy materia przekształcana jest w energię. Coś podobnego zachodzi prawdopodobnie również w relacji z tym, co duchowe. Ujawniają się wtedy nowe poziomy człowieczeństwa: poziomy radości, wiedzy, ale także bycia połączonymi ze sobą. Doświadczamy siebie jako potencjalnych nosicieli Słońca, jako skondensowanych istot słonecznych. Wszyscy mamy potencjał, by stać się istotami światła w wyżej wibrującym, subtelnym ciele.
D.Br.
Tak właśnie to widzę.
G.Fr.
Dziękuję bardzo za rozmowę.