Ścieżka mistyków sufickich przez misteria wewnętrznej istoty.
PODCAST
Boski Umysł jest duszą Boga, która może uczynić wszystko, czego On chce, jak twierdzi Hermes Trismegistos w 13. Księdze „Corpus Hermeticum” [1]
Wszystkie ludzkie ciała są poruszane przez boski Umysł. Ten Umysł jest boskim promieniowaniem jądrowym, które emanuje z centrum mikrokosmosu. To jądrowe promieniowanie dociera do ludzkiego serca i wywołuje w nim poruszenie. W pewnym momencie ożywia je, a człowiek reaguje na to ożywienie.
Kluczowe pytanie, które tu się nasuwa, brzmi: Czy serce jest otwarte na przyjęcie tego promieniowania? Czy też może jest twarde jak głaz, zimne i zamknięte? Niezależnie od tego, czy pozwolimy temu promieniowaniu wniknąć do naszego wnętrza i fundamentalnie nas przemienić, możemy je postrzegać jako ścieżkę, podróż, proces stopniowego otwierania się naszego serca.
W niniejszym artykule pójdziemy śladem mistyków sufickich i pozwolimy na to, aby zabrali nas w podróż przez pięć komór serca oraz objaśnili etapy uniwersalnej ścieżki, która wykracza poza wszelkie religijne ograniczenia.
W każdej chwili wołanie miłości
Dochodzi do nas z wszystkich stron.
Czy pójdziesz z nami?
Najwyższa pora, byś opuścił swój dom
I oddał się ogrodowi. [2]
Tak rozpoczyna się jedna z największych pieśni Rumiego. Wszystko zaczyna się od słuchania, od podróżnika wsłuchującego się w zew miłości. Jego dusza budzi się, aby odkryć cud swojej doskonałej natury, odpowiada na wołanie miłości, które napływa do niej z wszystkich stron kosmosu…
Teraz rozpoczyna się podróż do własnego wnętrza, do wewnętrznych komnat serca, w której odsłania się przed nami tajemnica tajemnic. Serce bowiem jest siedzibą naszej prawdziwej jaźni i kryje w sobie cały nasz twórczy potencjał. Paradoks polega na tym, że nasza boska esencja, nasza wewnętrzna jednia z Bogiem, jest przed nami ukryta. Jak mówią sufi, 70 000 zasłon stanęło pomiędzy ludzką duszą a jej boskim oblubieńcem.
Nauki sufich głoszą, że ścieżka do wewnętrznej prawdy prowadzi przez pięć komnat serca. Każda z tych komnat ma specyficzną jakość duchową.
Pierwsza, najbardziej zewnętrzna komora nosi nazwę QALB.
Opisuje się ją jako aktywną i kojarzy z miłością oraz tęsknotą. Przypisywanym jej kolorem jest żółty. Rumi pisze:
Żar serca jest tym, czego pragnę.
Ten żar, który jest wszystkim.
Cenniejszy niż ziemskie królestwo,
bo przyzywa Boga wśród tajemnic nocy.[3]
Podróż do domu zaczyna się więc od odczuwanej w sercu tęsknoty za powrotem do Boga. Tęsknota ta może wywołać dziwne poczucie braku satysfakcji z życia. Nie osiągamy tego, czego chcemy. Nic nie wydaje się być spójne, nic nie daje nam spełnienia.
Przebudzenie się miłości i tęsknoty w naszym sercu jest dynamicznym, a nawet burzliwym doświadczeniem. Miłość ta pali i oczyszcza. Niszczy, a jednocześnie niesie z sobą bezkresną słodycz. Serce oczyszcza się z różnych aspektów ego, z pragnień, zniekształconych percepcji, cieni.
Po pewnym okresie intensywnego krwawienia serca i odczuwania wielkiej tęsknoty, po tym jak wiele nieczystości wypaliło się w nas,
Otwiera się druga komora serca, zwana „Duchem”, RUH.
Przypisywanym jej kolorem jest czerwony. W przeciwieństwie do aktywnej jakości pierwszej komory, druga komora jest pełna spokoju i ciszy. To światło w sercu należy do Boga. Tęsknota serca w swojej istocie również należy do Boga.
To Jego własna tęsknota za Sobą płonie w nas. [4]
W drugiej komnacie serca zaczynają się narodziny boskości. Odbywa się to niespodziewanie i przychodzi w ciszy i bezruchu. Mistyk Kabir pisze:
Znalazłem coś unikalnego, tak cudownego,
że nikt nie jest w stanie oszacować jego wartości.
Coś, co nie ma barwy i jest jednym
wiecznym i niepodzielnym;
fale zmian nigdy go nie zalewają;
a ono wypełnia każde naczynie.
Nie ma ciężaru, ani ceny;
nikt nie jest władny go zmierzyć;
nikt nie jest władny go policzyć,
nie odnajdziesz go poprzez słowa lub dyskusje,
nie jest ciężkim ani lekkim […].
Żyję w nim, a ono we mnie,
i jesteśmy jednością, jak woda pomieszana z wodą.
Ten, kto to poznał, nie umrze –
Ten, kto tego nie poznał, umiera raz po raz. [5]
Duch zaczyna działać na nas od wewnątrz. Niezależnie od tego, co przytrafia się nam w życiu, w naszym wnętrzu panuje Jego światło i cisza. Ta cisza i światło mogą być ukryte głębiej, pod powierzchnią, lecz są zawsze obecne, ponieważ należą do Boskości.
Duch otwiera nas na trzecią komorę serca – SIRR.
Jej kolorem jest biały. SIRR oznacza również „sekret”, ponieważ w tej komnacie doświadczamy największej tajemnicy stworzenia – naszej jedności z Bogiem. Nic poza Bogiem nie istnieje. Dualizm oblubienicy i oblubieńca rozwiązuje się:
Czyim jesteś kochankiem? – zapytałem –
O Ty, który jesteś tak przytłaczająco piękny?
Swoim własnym – odrzekł –
bo jestem jednym i jedynym,
miłością, miłującym i miłowanym,
zwierciadłem, pięknem i okiem.[6]
Nasz ukochany, za którym tak bardzo tęskniliśmy, jest teraz obecny w naszych sercach. Jest naszym towarzyszem, przyjacielem, jest zawsze z nami. Nawet gdy nikogo przy nas nie ma, On zawsze jest. Jednakże za to doświadczenie stapiania się z Nim w jedność musimy zapłacić pewną cenę – jest nią nasze ego. Ponieważ to właśnie ego jest odpowiedzialne za to, że doświadczamy siebie jako oddzielnych. Ceną miłości jest nasza mała jaźń, nasze ja. I zapłata ta jest często okupiona bólem i cierpieniem. Lecz pewnego dnia ból ustaje i następuje sekretne spotkanie z ukochanym, wielka tajemnica SIRR. Sufi mawiają, że dopóki człowiek nie zanurzy się w oceanie jedności, nie jest prawdziwym sufi. Jest zaledwie podróżnym zmierzającym do celu. Jednakże kiedy wkroczy w misterium trzeciej komnaty, rozpoczyna się prawdziwa przemiana. Przemiana nie ego, lecz duszy, która jest wypełniona głęboką świadomością jedności z Bogiem. To misterium jest darem, nie można zdobyć go żadnym wysiłkiem, dążeniem czy determinacją.
W trzeciej komorze serca zaczynamy odkrywać jedność wokół nas. Zaczynamy widzieć świat zewnętrzny oczami jedności, intymności, jaką odczuwa kochanek wobec kochanka. Nie chodzi tu o nasze wysiłki, dramaty czy opinie. Chodzi tu o widzenie i doświadczanie rzeczy takimi, jakie są naprawdę. Jesteśmy w intymny sposób połączeni z wszystkimi żywymi istotami, z całym kosmosem i coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z naszej odpowiedzialności za wszystko i wszystkich. Jednakże podróż przez komnaty serca jeszcze się nie zakończyła. Po doświadczeniu SIRR, wkraczamy do:
Czwartej komory, do Arkanum, KHAFI.
Jej kolorem jest czarny. Jej właściwości to: negacja, unicestwienie, wygaśnięcie i nicość. W czwartej komorze serca następuje wygaśnięcie „ja”, które jest jeszcze głębsze niż to, którego doświadczyliśmy w trzeciej komorze. To rozpuszczenie jest tak całkowite, że nic nie pozostaje; żadne poczucie siebie nie istnieje, nie ma żadnej świadomości jedności – nic… To tak, jakby zostać wciągniętym w czarną dziurę, która pochłania wszystko, nawet nasze światło. Rumi mówi:
Jesteś ogniem pozbawionym miejsca,
w którym wszystkie miejsca płoną,
wirem donikąd, który wciąga
i sprawia, że coraz głębiej tonę.[7]
Wszystko ginie w pierwotnej nicości. Po pielgrzymie nie pozostał żaden ślad. W czwartej komnacie serca, komnacie niebytu, wieje zimny, gwałtowny wiatr, który wymiata wszystko, nawet tajemnicę jedności. Jest to prawdziwy dom mistyków, „zatraconych” w komunii, „zatraconych w Bogu”. Mistyk to ktoś, kto umiera.
Czwarta komora serca ma cechy niemal nieludzkie. Na początku może wywoływać strach i poczucie osamotnienia. Któż zniesie taką pustkę, taką czarną nicość? Wiele osób na ścieżce duchowej ucieka przed nią. Lecz w tej komnacie umierają wszystkie formy, znikają wszelkie obciążenia… i pozostaje niewyobrażalna wolność. Można wyczuć tę rzeczywistość, która czeka na nas w pustce. Gdy mistyk powraca z niej do świata, niesie mu wiedzę o nicości, która jest we wszystkim i wszędzie, niczym przestrzeń wewnątrz atomu i pomiędzy gwiazdami. I mistyk czuje moc tej nicości, wiedząc, że jest prawdziwa. Nic poza nią nie istnieje.
Po tym całkowitym rozpuszczeniu się w Pustce Boga, człowiek wkracza w kolejny mistyczny stan.
Piąta komnata serca nazywa się AHFFA.
Ta komnata ma cechę wszechstronnej syntezy. Jej kolorem jest zielony. W komnacie tej adept doświadcza unicestwienia i dopełnienia. Dla sufich zieleń jest kolorem absolutnej prawdy.
Podróż do domu jest czasami nazywana wspinaczką na Górę Qaf. Na jej szczycie znajduje się szmaragdowozielona skała, gdzie świeci północne słońce. Ten ostateczny stan serca jest dla nas całkowicie niewyobrażalny. Nie możemy o nim nic powiedzieć. Jest to Boskość niewypowiadalna i niepojmowalna. Pierwotna rzeczywistość, ostatni etap mistycznej podróży.
Oto etapy podróży przez komnaty naszego serca, dzięki którym możemy odkryć naszą prawdziwą jaźń. Nie każdemu uda się dotrzeć do ostatniej komnaty. Ostatnie dwie komory są szczególnie niedostępne, lecz są potencjalnie obecne w każdej istocie ludzkiej. Kluczowa jest tu siła naszego pragnienia. Kiedy tęsknimy za boskością, światło tego pragnienia przyciąga światło Ducha. Z wnętrza Słońca emanuje boskie promieniowanie jądrowe. Naszym głównym zadaniem jest stawanie się coraz bardziej otwartym na „naszą” wewnętrzną esencję, aby stwórczy potencjał, który drzemie w Słońcu, mógł rozwinąć się w ludziach i na całej naszej planecie.
W dzisiejszych czasach coraz wyraźniejsza staje się świadomość, że wewnętrzna esencja w nas, wewnętrzna esencja Ziemi i wewnętrzna esencja Słońca są ze sobą ściśle powiązane. W całym wszechświecie istnieje tylko tych dwoje: miłujący i miłowany. Bóg miłuje swoje stworzenie, a dusza miłuje Boga. Przez otwarte serce miłość płynie do całego stworzenia, do ludzi, drzew, zwierząt i minerałów. Cały świat jest miłującym czekającym na umiłowanego.
Jako jednostki i jako cała ludzka wspólnota zostaliśmy wezwani do tego, aby w naszym codziennym życiu stać w promieniowaniu serca boskiego Umysłu w sposób prosty i całkowicie bezpretensjonalny. Każde nasze działanie, bez względu na to, jak przyziemne mogłoby się wydawać, jest znaczące. Mając otwarte serce, w każdej chwili możemy być stacjami przekaźnikowymi, transformatorami boskiego światła.
______________________________________________________________
[1] 13. Księga „Corpus Hermeticum”, w. 17, cytat za: J. van Rijckenborgh, „Pragnoza Egipska”, tom IV; Rozekrius Pers, Wieluń 2005.
[2] Mevlana Dżallaluddin Rumi; cytaty z: Andrew Harvey i Eryk Hanut, „Der Duft der Wüste” (Zapach pustyni); Zwickau 2003, s.27.
[3] Mevlana Dżallaluddin Rumi; cytat z Llewellyna Vaughana-Lee, „Fragmente einer Liebesgeschichte” (Fragmenty historii miłosnej); Berno 2012, s.41.
[4] tamże, s. 44.
[5] Kabir, cytowany przez Andrew Harveya i Eryka Hanuta; op.cit. s. 77.
[6] Fakhruddin Iraqi, „Divine Flashes” (Boskie Przebłyski); cytowane przez Llewellyn Vaughan-Lee; op.cit. s.1.
[7] Mevlana Dżallaluddin Rumi, cytowany przez Llewellyn Vaughan-Lee; op.cit. s. 54.
