Dlaczego wciąż pragnę powracać nad morze i wpatrywać się w szare fale, które bez końca nadpływają z bezkresu?
PODCAST
Jakie historie przynoszą, jakie pieśni o niegasnącym szczęściu, wielkiej mądrości i świetle nieznającym ciemności? Jest w tym wielka głębia, słyszę ją, ale dla mnie brzmi ona jak język z odległej przeszłości, język, którego nie rozumiem. Może moje książki zaprowadzą mnie dalej.
J.R.R. Tolkien
J.R.R. Tolkien (1892-1973) był celtycką duszą, której książki wywarły na wielu czytelnikach niezapomniane wrażenie. Stworzył cudowny wszechświat, pełen fantastycznych, a zarazem niezwykle rozpoznawalnych postaci. W „Silmarillionie” znajduje się wzmianka o wyspie Numenor, położonej na dalekim zachodzie, którą zamieszkiwała – w wielkiej mądrości i chwale – rasa ludzi Dunedain. Tęsknota za krainami leżącymi daleko poza zachodnimi brzegami jest żywa w wielu postaciach Tolkiena. Pragnienie to żyje głównie w elfach wysokiego pochodzenia – stworzeniach, które nie są tak bardzo obciążone brzemieniem materii.
W książce „Władca Pierścieni” opisana jest drużyna znajdująca się w podróży, której celem jest wypełnienie wielkiej misji mającej zaważyć o losie Śródziemia. W pewnym momencie drużyna ta spotyka na swojej drodze elfy. Przytaczamy cytat z tego spotkania:
Kto jesteście i kto wami dowodzi? – spytał Frodo.
– Nazywam się Gildor – powiedział przywódca elfów, ten sam, który pierwszy zagadnął hobbitów. – Gildor Inglorion z rodu Finroda. Jesteśmy Wygnańcami, większość naszych rodaków dawno temu opuściła te strony, a my także nie zabawimy tutaj długo, wrócimy za Wielkie Morze. Ale garstka naszych współplemieńców nadal mieszka spokojnie w Rivendell. [1]
Grupa wędrowców ruszyła dalej i ponownie spotkała elfy.
Wzięli ostry zakręt rzeki i zobaczyli dumnie płynącego z nurtem na ich spotkanie ogromnego łabędzia. Pod wygiętą, długą szyją, biała pierś ptaka pruła wodę, znacząc ślad drobnymi falami. Dziób lśnił ciemnym złotem, oczy błyszczały niby dwa węgle w oprawie bursztynu, wielkie białe skrzydła były na pół rozpostarte. Kiedy się przybliżył, nad wodą popłynęła muzyka i nagle wędrowcy zrozumieli, że to nie łabędź, lecz statek, misternie wyrzeźbiony przez elfów na kształt ptaka. Elfy w białych ubraniach pracowały czarnymi wiosłami. Pośrodku łodzi siedział Keleborn, a przy nim stała Galadriela, smukła, w bieli od stóp do głów, tylko we włosach miała wianek ze złotych kwiatów, w ręku zaś harfę, na której sobie wtórowała śpiewając. Smutno i słodko brzmiał jej głos w świeżym, czystym powietrzu.
O złotych liściach śpiewam pieśń –
I oto na drzewie się złocą,
O wietrze śpiewam – i oto wiatr –
Patrz, jak gałązki łopocą.
Za słońcem słońc, za luną lun,
Gdzie morze miłe jest mewom,
Gdzie Ilmarinu piaszczysty brzeg –
Złociste wyrosło drzewo…
Pod wiecznej nocy rojem gwiazd
Złociło się w Eldamarze,
Tam gdzie wysoki kryje mur
Tirionu srebrzystą plażę…
Złociste listki błyskały wciąż
Na gałęzistych latach –
A tu, za działem rozległych mórz,
Łza elfów z łzą morza się brata…
A zima idzie – o, Lorien,
Bezlistne dni niby pręty,
Padają złote listki w toń –
A rzeka gna je w odmęty…
O Lorien, za długo już
Zwiedzałam obcą tę ziemię,
Wplatając elanoru kwiat
W więdnący złoty mój wieniec…
Lecz jeśli mam opiewać łódź –
Jakaż tu po mnie przypłynie?
O jakaż mnie zawiezie w dom
Po mórz dalekich głębinie? [2]
Gdy bohater opowieści, Frodo, po licznych kłopotach i wielkich przygodach wykonał zadanie zniszczenia pierścienia przykuwającego go do Ziemi, mógł podążyć za swoim ostatecznym przeznaczeniem. Na końcu eposu czytamy [3]:
Frodo (…) wstąpił na pokład; wciągnięto żagle, dmuchnął wiatr i z wolna statek zaczął się oddalać po szarej wodzie Zatoki; szkiełko Galadrieli w ręku Froda rozbłysło i zniknęło. Statek wypłynął na pełne Morze i żeglował ku zachodowi, aż wreszcie pewnej dżdżystej nocy Frodo poczuł słodki zapach w powietrzu i usłyszał śpiew dolatujący nad wodą. Wydało mu się, jak we śnie tamtej nocy w domu Bombadila, że szara zasłona deszczu przemienia się w srebrne szkło i rozsuwa ukazując białe wybrzeże, a za nim daleko zielony kraj w blasku wschodzącego szybko słońca.
Frodo powrócił do domu.
A my, którzy żyjemy na tej Ziemi,
pod gorącym Słońcem i zimnymi chmurami,
czy usłyszeliśmy pieśń?
Czy udaliśmy się w drogę?
Adriaan Roland Holst
Jednym z najwybitniejszych poetów holenderskich był Adriaan Roland Holst (1888-1976). W młodości studiował literaturę celtycką na Uniwersytecie Oksfordzkim. Tam zainspirował go obraz Wysp Błogosławionych, położonych na zachodzie, daleko od brzegu. Wyspy te to kraina wolna od wszelkich niedoskonałości, z którymi musimy się zmagać w naszej sferze życia. Adriaan przez całe życie tęsknił za tymi wyspami i opiewał je w wielu swoich wierszach. Jednym z nich jest utwór „Zimowy wieczór”, którego fragment przytaczamy poniżej. Nie zrażajcie się uroczystym językiem sprzed prawie stu lat. Dajcie się ponieść dźwiękom, obrazom i atmosferze, jaką niesie ze sobą ten wiersz.
Zimowy wieczór
Złote, ciche brzegi, morza wieczne błękity,
beztroskich fal radosne pląsanie na wodzie,
białe mewy eksplorujące niebios szczyty,
kołujące w oczyszczającym chłodzie.
Kłębiące się jak burza, jak śnieg uskrzydlony,
nad moją głową raz po raz krzykliwy ich śpiew;
czyż wierzyć kiedyś mogłem w innej pieśni tony
tu na Ziemi, niż zabłąkany krzyk mew?
Pojawiają się i znikają, robią zwody
jest cicho, złota godzina znów mi ucieka,
a ja idę dalej zagubiony wzdłuż wody
samotnej tajemnicy wszystkich wieków.
Zapada zmrok i wybrzeże szare się staje,
szarzeje nagle również morze niezmierzone
i przedziwną pieśń śpiewać zaczynają fale,
och, pieśń dziwną o świecie wytęsknionym.
Pieśń ta jest coraz bliższa i drży serce moje,
udręczone niezmiernie ziemskim łez padołem,
dryfuję wyniesiony ponad życia znoje
ku królestwu, którego tak pragnąłem.
Lustrzany obraz jego z morza się wyłania;
kraj to zachodni, poza śmiercią położony.
Słyszę jego mieszkańców śpiew, nawoływania,
śpiewa też morze, blaskiem rozświetlone.
O Wieczna Wyspo – kraino błogosławionych,
do której pod żaglami ich ostatnich marzeń
przenosi się jedynie dusze konających –
które jedność i czystość niosą w darze.
I sam nie wiem, czy to nostalgia, czy tęsknota,
czy to wspomnienie jest, czy może przeczuwanie?
Żyję, celu nie znając swojego żywota,
w lochu tęsknoty cierpię jak skazaniec.
Och, i na cóż mi ta pamięć kraju, z którego
anim wydziedziczon, anim mieszkańcem jego?
Cóż mogę więcej zrobić, żyjąc z tym wspomnieniem –
tułać się, by odnaleźć w końcu swe korzenie.
I włóczę się bezdomny, bez celu zrodzony
po beznadziejnej stronie dziwnej tej agonii,
oddaliłem zwyczajne człowiecze zmartwienia,
i idę obleczony w płaszcz mego marzenia.
(…)
_______________________________________
[1] J.R.R. Tolkien, „Władca Pierścieni”, „Drużyna pierścienia”, “Trzech to już kompania”.
[2] Ibid., „Pożegnanie z Lorien”.
[3] Ibid., „Powrót króla”, Księga VI, rozdział 9, „Szara Przystań”.
[4] W: Holst, A. Roland, „Gedichten 1911-1976” [Wiersze 1911-1976] , Meulenhoff/Manteau, str. 205-207, tłum. Emilia Wróblewska-Ćwiek.