Patrzenie na czarną świnię – część 1

Oko Horusa odniosło ranę, bo Ra chciał zobaczyć świat jego oczami i zwrócić swój wzrok na czarną świnię. Powiedział: „Patrz, moje oko czuje się jak po uderzeniu, które mi zadał Set”, i stracił przytomność. Wówczas Ra wyleczył ranę, którą zadał mu Set, i powiedział do bogów: „Czujcie wstręt do czarnej świni, aby Horus był zdrowy!”

Patrzenie na czarną świnię – część 1

Jung twierdził, że symbole, które pojawiają się w marzeniach sennych ludzi lub w kulturze rdzennych ludów nigdy nie są tworzone świadomie, lecz są wytworem nieświadomości, przekazywanym za pośrednictwem objawienia lub intuicji. Twierdził, że stanowią konkretyzację tego, co niewyraźne lub niejasne. Według Andrzeja NiwińskiegoAndrzej Niwiński “Mity i Symbole Starożytnego Egiptu”, Grupa Wydawnicza Bertlsman Media. jednak, symbole egipskie miały zupełnie inny charakter i były świadomie tworzone przez starożytnych kapłanów.

Czarna świnia

Co symbolizuje czarna świnia, na widok której Horus traci przytomność? Czerń to barwa ignorancji i nieświadomości, przestrzeni pozbawionej światła. Tam, gdzie jest światło, tam jest radość, twórczość, porządek, harmonia, miłość, ufność i dobrobyt. Tam, gdzie światła nie ma, jest lęk, smutek, apatia, chaos, niechęć, krytyka i wszelki brak. Świnia zaś to słowo, które – jako nazwa zwierzęcia, powinno brzmieć neutralnie, lecz ma wydźwięk pejoratywny i przywodzi na myśl skojarzenia z najgorszymi instynktami rządzącymi człowiekiem: chciwością, obżarstwem, opilstwem, zdradą w imię własnych korzyści, egoizmem, popędliwością i zwierzęcą zmysłowością. Anatomia świni nie pozwala jej patrzeć w górę, na gwiazdy; świnia zna więc tylko ziemską, materialną rzeczywistość, rozciągającą się przed jej wzrokiem. Nic wyższego dla niej nie istnieje.

Horus – w Nauce Powszechnej symbol duszy duchowej człowieka – patrzy na czarną świnię, czuje się jak po uderzeniu Seta i traci przytomność. Czyż nie jest to nawiązanie do upadku boskości w człowieku? Boska świadomość, gdy tylko związuje się z nieświadomą materią, zostaje przez nią owładnięta, uwięziona, spętana, zahipnotyzowana, pozbawiona szlachetności i rozumu. I ta pomieszana, chaotyczna, pełna negatywności świadomość charakteryzuje współczesną ludzkość.

„O bogowie, czujcie wstręt do czarnej świni, aby Horus był zdrowy!”

To wezwanie przywołuje na myśl werset z 1 Listu Jana:

„Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki”. (1 J 2:15-17)

„O bogowie, czujcie wstręt do czarnej świni, aby Horus był zdrowy!”

Czy to wezwanie może odnosić się do ludzi? Czy ludzie są bogami? W Ewangelii Jana 10:34 Jezus mówi: „Pismo nazwało bogami tych, do których skierowano słowo Boże”. Współcześnie zaś istnieje wiele przekazów channelingowych adresowanych do ludzkiego ego, w których mówi się ludziom, że są bogami.

I wielu z nas, nie znając jeszcze dobrze swojej natury, przepełnionych jest „pychą tego życia” i w to wierzy. Człowiek jest bogiem owszem… ale tylko potencjalnie. Na razie Horus w nim jest nieprzytomny i oczekuje na uzdrowienie przez Ra. Na razie boskość w człowieku jest uśpiona, znajduje się w stanie letargu.

Człowiek potrzebuje przyjąć skierowane do niego Słowo Boże, aby odzyskać swój niebiański status. Musi przejść przez proces fundamentalnej przemiany, ukrzyżowania, czyli rozpuszczenia całej swojej nieświadomości i chciwości; proces zwany w naukach gnostycznych transfiguracją, a w alchemii Opus Magnum.

„O bogowie, czujcie wstręt do czarnej świni, aby Horus był zdrowy!”

Jakże często człowiek dumny jest ze swojej osobowości i jej osiągnięć oraz zdobyczy. Jakże często utożsamia się z nią tak głęboko, że patrzy tylko przed siebie, na materialne rzeczy do zdobycia, na sukcesy do osiągnięcia w fizycznej rzeczywistości i nigdy „nie spogląda w górę”. Widzi tylko „czarną świnię” – fizyczną rzeczywistość, po której wiele sobie obiecuje.

Czy miłość do świata i do Boga wykluczają się nawzajem?

Z powyższego wynika, że miłość do świata i miłość do Boga wykluczają się wzajemnie. Brzmi to niewiarygodnie. Czyż świat nie jest dziełem Boga? Być może jest.

Jednak człowiek nie jest stworzony jedynie z boskich sił i jego miłość do świata nie jest czysta i bezwarunkowa. Jest to miłość zmysłowa, chciwa i pożądliwa, nastawiona na branie i skłonna do obrócenia się w nienawiść i rozpacz, gdy tylko człowiek nie dostaje tego, czego chce. Dopiero gdy pokonamy swoje zmysły i swoją nieświadomość, będziemy zdolni do prawdziwej miłości, niczym nieuwarunkowanej, takiej, która pragnie tylko tego, czego chce Bóg .

Rzeczywistość, która nas otacza, jest wytworem naszej świadomości. Odzwierciedla nam nasze własne wewnętrzne pomieszanie. Odzwierciedla nam obecne w nas światło, ale także ukazuje w najmniejszych detalach ukryty w nieświadomości mrok.

„Pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha tego życia” są w nas głęboko zakorzenione. Pomimo miłości do Boga i ogromnej tęsknoty za wyzwoleniem nasza naturalna jaźń ciągle domaga się swoich praw! Chce za wszelką cenę przeżyć i kradnie dla siebie każdą chwilę naszej nieuwagi. Albo poprzez kierowanie naszych myśli w stronę przyszłych sukcesów, które „ja” może osiągnąć dla swojej chwały, albo przeciwnie – obniża nasze wibracje poprzez karmienie nas lękiem, zwątpieniem w siebie, stagnacją, smutkiem i rezygnacją.

Horus traci przytomność

Horus traci w nas przytomność bezustannie. Bo my ciągle wybieramy „patrzenie na czarną świnię”. W każdej chwili decydujemy, czy wybieramy boską rzeczywistość, obecną w naszym wnętrzu, czy też wyprowadzamy swoje pragnienia na zewnątrz, szukając samorealizacji w świecie. Jesteśmy zahipnotyzowani przez świat materii. Myślimy, że osiągniemy spełnienie rozwijając swoją osobowość, napełniając kieszenie i dążąc do ambitnych celów. Do pewnego momentu wszystko idzie dobrze, jednak w tej rzeczywistości nie istnieje dobro w oderwaniu od zła i człowiek w końcu doświadcza konfrontacji z cieniem swoich poczynań. Cień ten pochodzi z naszej nieoczyszczonej świadomości, pełnej egoistycznych intencji. Panująca wokół nas atmosfera jest zanieczyszczona oddechem „czarnej świni”, oddechem mroku i nieświadomości naszej jaźni. Rzeczywistość, którą tworzymy dla siebie i dla innych, nie stanie się doskonała i wolna od cierpienia, dopóki cała nasza istota nie osiągnie krystalicznej czystości, absolutnej wolności od lęku i nastawienia na „ja”. Spełnienie nie płynie z czynów, lecz z Bycia. Bycia w jedności z Bogiem. A tym, co stoi temu na przeszkodzie, jest potężna iluzja „ja” i związane z nią nastawienie na „ja”, „mnie” i „moje”. Nasze ego może być albo pełne pychy, albo pełne zwątpienia. W każdym przypadku stanowi sztuczny twór oddzielający nas od wszechmocy, wszechmiłości i wszechmądrości Boga, który jest naszą prawdziwą istotą.

Idź do części 2

Print Friendly, PDF & Email

Udostępnij ten artykuł

Informacje o wpisie

Data: 22 stycznia, 2022
Autor: Emilia Wróblewska-Ćwiek (Poland)
Zdjęcie: LorettaLynn on Pixabay CCO

Ilustracja: