Wszystko w życiu byłoby znacznie łatwiejsze,
gdybym żył z myślą, że „jestem tu tylko przejazdem”,
dni ciężkiej pracy stałyby się lżejsze,
choroby wydawałyby się znacznie mniej poważne
I obawy o rodzinę byłyby mniejsze.
I mówiłbym każdemu: „jestem tu tylko przejazdem!”
A potem obserwował tych, którzy podróżują ze mną
i patrzył na ich ramiona uginające się pod ciężarem dni
i mógłbym współodczuwać, miłość okazując im.
Również moje pragnienia byłyby skromniejsze,
jako że byłbym tu „tylko przejazdem”,
niewiele potrzebowałbym do życia
i mógłbym słuchać głosu serca,
który wciąż cicho przekazuje mi z ukrycia:
„Jesteś tu tylko przejazdem!”
Czas jest niczym w obliczu wieczności.
A ludzie i rzeczy zyskują na wartości
dopiero wtedy, gdy niosą symbol nowej duszy,
a symbol ten bez trudu rozpoznać można w każdym
po niesionej przez niego mądrości,
że „ja” jest tu tylko przejazdem
i że jedynie prawdziwa jaźń istnieje w wieczności.
I mówiłbym z uśmiechem: „jestem tu tylko przejazdem!”
I byłoby dla mnie jasne niczym słońce,
że siłą i mocą jest tylko prawdziwe istnienie,
które mnie wiedzie do mego przeznaczenia – do (dobrego) końca.