Jak to się dzieje, że wszystko, co istnieje, istnieje w jedynej Świadomości, która jest pełnym Szczęściem, Dobrem, Pięknem, Miłością, a my błądząc po omacku, wydajemy tylko jęki oddzielenia?
PODCAST
Można powiedzieć, że – niczym niemowlę oddzielone od matki – wydajemy krzyki rozpaczy, odgłosy lęku o przetrwanie. Podobnie jak ono, nie wiemy, co się stało; nasz nierozwinięty rozum tego nie pojmuje. Tęsknimy szalenie za ponownym zjednoczeniem się z matką, za stanem połączenia, bezpieczeństwa i szczęścia. W całej swej rozpaczy nie pamiętamy o tym, że to nasz akt buntu spowodował, że „matka odłożyła nas na chwilę do pustego łóżeczka”, tylko po to, żebyśmy zrozumieli swój błąd, zatęsknili i powrócili do harmonii z nią. Ona wszak jest najmądrzejsza, kocha nas najmocniej, pragnie jedynie naszego dobra; jest naszą nauczycielką, która chce swoje egocentryczne dziecię wychować na pięknego człowieka, emanującego wpojonym przez nią dobrem, spokojem i przede wszystkim miłością.
Oddzieleni od prawdziwej Jaźni, czujemy ból egzystencjalny, bo odcięliśmy się od Świadomości. Tkwimy w zapomnieniu, taplając się w egocentryzmie jak w błocie, wydając jedynie jęki oddzielenia, bo bez połączenia nic nie rozumiemy. Próbujemy się nawet w tym błocie urządzać, wmawiając sobie, że przecież nie jest ono znowu takie złe. Podszyci lękiem, szukamy winnych na zewnątrz; karzemy ich za sytuację, w której się znaleźliśmy. Uważamy, że to oni są winni, bo przecież nie my; a skoro są winni, to możemy ich wykorzystywać – wszak tego domaga się „sprawiedliwość”. Popadamy coraz głębiej w dysharmonię, grzech, zło.
A przecież jesteśmy JEDNOŚCIĄ! – bezgraniczną, wspaniałą i wieczną. Jesteśmy emanacją jedynej Świadomości, Boga, Tao, w której zawiera się wszystko, co istnieje. Tej jedynej Świadomości nie da się wyrazić w żadnym ludzkim języku, bo nie dość, że nie posiada on odpowiednich słów, to jeszcze nasza zdolność pojmowania nie jest w stanie objąć tej Wspaniałości.
Każdy człowiek jest tym samym, co my. Jest naszym bratem dzielącym ten sam los, to samo doświadczenie; lecz zaczynamy to prawdziwie rozumieć dopiero wtedy, gdy Światło Wieczności zaczyna przebijać się do naszej świadomości.
Zanim to nastąpi, bezmyślnie kręcimy się w kółko – przez eony czasu – do momentu, gdy w końcu uświadomimy sobie, że to do niczego nie prowadzi, że niczego nie da się z tego wykrzesać. Stajemy na granicy bólu egzystencjalnego, który zmusza nas w końcu do powiedzenia: „Stop! Poddaję się! Niech mi ktoś pomoże, bo ja już nie jestem w stanie niczego zrobić! Przecież musi być jakieś inne wyjście z tej sytuacji?!”
Dzięki temu poddaniu pojawia się sposobność, żeby promień Gnozy dotknął naszego serca, a dzięki temu dotknięciu może rozpocząć się podróż powrotna – z krainy zapomnienia do Pełni. Jednakże podróż tę musimy odbyć sami, nie szukając pomocy na zewnątrz, lecz koncentrując się na własnym wnętrzu. Odkrywając, że Świadomość trwa niezmiennie w najbardziej wewnętrznej przestrzeni naszego wnętrza.
Nie przestaje czekać na nasz powrót.