Jak na to wpadłaś? – mama zapytała mnie natychmiast, gdy jej o tym powiedziałam. Moja mama nie jest z tych myślących, ale z kochających, i dlatego jej to powiedziałam. Ale jak to wyjaśnić? Spróbuję.
Przebywałam w niezwykle harmonijnej atmosferze, nie w ciele, o ile wiem, ale byłam tam. To jest wyraźne wspomnienie, z którego wynika wszystko inne. Dlaczego ktoś miałby się przenosić z niezwykle harmonijnej atmosfery do miejsca, gdzie wszystko kłóci się ze wszystkim, gdzie ludzie często patrzą na siebie nieufnie, starają się zdobyć wszystko dla siebie i walczą ze sobą przy użyciu najgroźniejszej broni, jaką potrafią wyprodukować? To bardzo nielogiczne, prawda? Robi się to tylko z konieczności.
Nie każdy ma tak cenną pamięć natychmiast pod ręką, ale jestem przekonana, że drzemie ona w każdym człowieku. Nie jestem nikim wyjątkowym – nie ma powodu, by dawać mi coś, czego nie dostaje ktoś inny. Z mojej pamięci wynika absolutna wiara (choć to słowo tak bardzo traci na znaczeniu) w sprawiedliwość. Wszystko jest dla wszystkich. Nic nie dzieje się bez przyczyny, bez celu, choć może się tak wydawać. Nie musisz znać celu ani przyczyny, wystarczy, że to wiesz.
W porządku – możesz powiedzieć – ale jaki z tego pożytek? Musisz wiedzieć, po co żyjesz, bo inaczej skąd będziesz wiedział, co robić? I to jest właśnie ciekawe: odkryłam, że jeśli myślisz, że wiesz, co masz zrobić, aby osiągnąć swój cel, to zazwyczaj prowadzi cię to gdzie indziej niż do tego celu. Można to zaobserwować podczas meczów piłki nożnej: kiedy piłka wpada do bramki, zbliżamy się do celu, jakim jest zwycięstwo, ale potem cel przesuwa się na kolejny mecz, i kolejny, i kolejny, i tak w kółko. Nigdy tak naprawdę nie wygrywasz. Może więc wygrana nie jest celem, podobnie jak bogactwo czy sława. W rzeczywistości cały ten rodzaj ruchu trwa bez końca. Jest to wyczerpujące. Nawet jeśli nie pragniesz niczego więcej niż umrzeć, bo goniłeś za tymi wszystkimi celami, to potem musisz znowu żyć, i tak w kółko, aż pewnego dnia staniesz w miejscu i rozejrzysz się wokół siebie. Co to wszystko jest? Dlaczego ja to robię?
I wtedy może się zdarzyć, że róg zasłony zostanie uniesiony, a „uniesiony” to właściwe określenie, ponieważ tam, gdzie pod ziemskimi zasłonami jest ciemniej, pod niebiańskimi jest jaśniej. Pojawia się punkt światła, gdzieś się umiejscawia. Nie ważne gdzie, to kwestia wiedzy. Ważne jest to, że nigdy cię nie opuszcza. Gdzieś, gdzie jest przytulnie, gdzie możesz zapaść się w miękki fotel z drinkiem w ręku lub gdzie możesz pędzić przez życie, nie zatrzymując się, tam nagle pojawia się ten mały punkt, który ukazuje się na moment jak błyskawica. Może zwrócić ci uwagę, że źle się zachowujesz, że jesteś nieostrożny, albo dać ci wskazówkę, jak inaczej spojrzeć na sprawy. Może też zapytać: czy naprawdę chcesz spędzać czas w ten sposób?
Nie musisz się nim przejmować, nie wywiera on żadnej presji. Ale ty go widzisz.
Niektórzy ludzie widzą mouches volantes, latające muszki, które nie są muszkami, ale plamkami, mętami w ciele szklistym oka. Jeśli próbujesz złapać taką plamkę spojrzeniem, odlatuje na bok, w górę lub w dół. Nie da się jej złapać. Tak samo jest z tą plamką światła. Dlatego nie próbuj jej złapać. Pojawia się wtedy, kiedy jest potrzebna. Zmienia reguły gry, ponieważ przerywa twoją rutynę, twoje leniwe życie, twoją ślepotę na to, co ważne. Jest twoim przewodnikiem, ponieważ podnosi cię, stawia na nogi i mówi: „Żyj!” Czyni to we wszystkich językach naraz, tak że nie możesz powiedzieć: Nie rozumiem tego, bo pochodzę z Południa czy coś w tym stylu. Jest słyszalna dla głuchych i widzialna dla niewidomych. Sprawia, że chromy może chodzić… Ale co ja mówię? Czy już tego nie słyszeliśmy? Tak, ponieważ przywraca do życia również martwe słowa.
Te kropki światła można śledzić jak zadanie w książce dla dzieci: podążaj za kropkami, a zobaczysz, co z tego wyjdzie. Z każdą kropką rysunek rozwija się kawałek po kawałku, a w drodze do kropki 13 nie wiesz jeszcze, gdzie jest 14. Nie wiadomo też, jak duży będzie rysunek. Jestem teraz w punkcie, w którym myślę, że wszyscy ludzie przyczyniają się do powstania tego rysunku, który staje się wtedy niezmiernie duży. Robię to, co do mnie należy, a każdy krok na tej drodze przynosi niezwykłe doświadczenia.
Życie staje się coraz bardziej magiczne, jaśniejsze i bardziej przejrzyste, bardziej niemiłosierne i miłosierne zarazem. Pojawia się coraz więcej punktów światła, dzięki czemu mogę zobaczyć tylną stronę rzeczy. Staje się ona nawet jaśniejsza niż to, co widoczne z frontu. Obok najwyższej sfery mojej pamięci jest teraz najgłębsza sfera mojej teraźniejszości.
Teraz pytanie znajduje odpowiedź, potrzeba zostaje ogłoszona. Przeżyta harmonia nie była końcem. Było w niej pragnienie, nieznane pragnienie, które zdominowało wszystko. Istnieją coraz wyższe i głębsze warstwy, coraz szersze kręgi, a ja nie znam końca. Może nie ma żadnego końca. Zawsze przyjmować to, co jest oferowane, z pełnym zaufaniem – oto moja odpowiedź na miłość, a miłość to życie.
Rozumiesz, mamo?