W traktach mej cielesności
słowa drukiem się tłoczą,
niczym ludzie w kolejce
suną, a krew je toczy.
Lecz kto te słowa odcisnął,
kto wstukał je w moje życie?
Jaki pisarz, na jakiej maszynie,
jaki krawiec wziął się za szycie?
I czemu aparat odtwarza
czernią płyty żłobione?
Dlaczego w mej głowie powtarza
echa przeszłości zranionej?
Lecz mogę wyciągnąć muszle,
dwie muszle spiralne, złociste,
przyłożyć je do ścian ciszy
krystalicznej, najczystszej.
I słuchać mogę jak wstęgi
bezgłośne swe snują rozwoje
od serca mego po światy
płynące ze Światła zdroju.
Bo muszle należą do morza
spoczywać chcą na dnie wody,
pustkę świętą zachować
zapomnieć hałasu wywody.
W muszlę zmieniam swe ciało,
w serpentyn korytarze
i muszla wtapia się w całość
ciszą rzeźbionych marzeń.