Czy był kiedyś czas, kiedy można było usłyszeć tak wiele opinii, przekonań i rozbieżnych idei? Wzajemnie obwiniamy się o działania w interesie własnym lub w interesie narodowym. Wymieniamy poglądy na temat globalnego ocieplenia i wyczerpywania się zasobów naturalnych, ale nie osiągamy porozumienia. Wobec siebie nawzajem wysuwamy zarzuty, zajmujemy stanowiska. W słowach i czynach toczymy walkę z innymi. Osądzanie i odrzucanie innych, a nawet zabijanie, wydaje się konieczne. Czy osiągnęliśmy nadir inwolucji, ciemności zewnętrzne, punkt, w którym nie możemy się już wzajemnie odnaleźć?
Wiadomo, że „życie” powstaje i rozwija się dzięki działaniu dwóch przeciwstawnych sił, dwóch biegunów. Nie bez powodu Hermes Trismegistos mówi w Corpus Hermeticum:
Wszystko musi powstawać z przeciwieństwa i sprzeczności. Nie jest to możliwe w żaden inny sposób.
Jest to fundamentalne prawo tej natury. Ale co się dzieje w dzisiejszych czasach? Czy nie ma w nas i w naszym wspólnym życiu czegoś, o czym zapomnieliśmy? Coś, co ma znaczenie? Czy istota tych dwóch rzeczy nie leży gdzieś pośrodku?
Mity greckie choć są tak stare, opowiadają o sytuacjach życiowych, w których wciąż się znajdujemy. W 21 lekcjach na XXI wiek Yval Noah Harari
W tych opowieściach morze, bóg Posejdon, symbolizuje morze życia. Bohaterowie muszą próbować żeglować po morzu życia. Muszą pokonać wiele niebezpieczeństw, wysokości i głębokości. Na przykład, po jednej stronie wąskiej cieśniny mieszka Scylla, potwór morski z sześcioma parami oczu, które widzą, gdzie uderzyć, i pazurami gotowymi do pochwycenia ofiary. Po drugiej stronie – Charybda, która jednym haustem połyka słoną wodę. Bohater Odyseusz z przyjaciółmi w drodze powrotnej do swojej ojczyzny, Itaki, zastanawia się nad najlepszym kompromisem między jednym złem a drugim. Przepłynięcie nieco bliżej Scylli i utrata sześciu ludzi jest lepsza niż pochłonięcie przez Charybdę w całości, ludzi i statku.
Na obrazie Joopa Mijsbergena
W micie o odzyskaniu złotego runa bohater Jazon i jego przyjaciele na statku Argo muszą pokonać niebezpieczeństwo związane z Symplegadami. Są to dwie przeciwległe skały morskie, które mogą przesuwać się ku sobie i miażdżyć wszystko, co znajdzie się między nimi. Kiedy z daleka widzą oni wąską cieśninę i dwa urwiste klify, które górują nad nimi masywnie i nieruchomo, wydaje się niewyobrażalne, że te monstra mogłyby ruszyć się choćby o cal ze swojego miejsca. Jazon wypuszcza gołębia. Czy zdoła on na czas przelecieć między dwoma zderzającymi się skałami? Gołąb, symbol duszy, ratuje sytuację. Jazon wie, że jeśli Argonauci będą jednością, to im się uda. A teraz spójrzmy, jak Mijsbergen maluje Argonautów
Płynąc z równą prędkością i w jednym kierunku, w pełnej koordynacji wszystkich dostępnych możliwości, udaje im się dotrzeć do tajemniczej wyspy Kolchidy. Do Wyspy Słońca, gdzie czeka na nich złote lśniące futro, „Złota Szata Godowa”, szata miłości.
Wąska cieśnina przywodzi na myśl wąską ścieżkę, która wyprowadza z zawirowań czasu. Z zażartych dyskusji za i przeciw, ze skał stojących na lewo i prawo.
Odległe, pochłonięte sobą sprzeczności i opinie przekonane o własnej słuszności chcą pożreć i zmiażdżyć wszystko, co znajduje się pośrodku. Środek jest pierwotnym światłem, z którego wszystko się zrodziło. Nie znają one już własnego pochodzenia. Starożytna mądrość mówi:
Adamas, wielki tyran i wszyscy tyrani mieszkający w eonach zaczęli na próżno walczyć przeciwko temu światłu. I nie wiedzieli, przeciw komu występują, ponieważ nie widzieli niczego, jak tylko wszechpotężne światło. A gdy walczyli przeciw światłu, wyczerpała się ich wspólna siła.
Myślą, że walczą przeciwko sobie, ale w rzeczywistości walczą przeciwko światłu.
I jakże zwodnicze mogą być słowa. Powiedzenie
prawda leży pośrodku
jest często traktowane jako
trochę tego i trochę tamtego,
zrezygnuj tylko z części swojej tożsamości. Czasami jest to konieczne. Jednak prawdziwy środek nie jest marną imitacją jednego lub drugiego. Środek jest polem duszy, polem światła pierwotnego ducha z góry, gdzie cisza i słuchanie duszy i ducha jest cnotą. Duch nadal unosi się nad wodami morza życia, aby zstąpić do dusz ludzkich tam, gdzie to możliwe. Środek jest skrzyżowaniem pomiędzy górą a dołem, pomiędzy niebem a ziemią, gdzie iskrzy się i huczy od aktywności, czystej energii, mądrości i miłości, wglądu i zrozumienia. Środek okazuje się miejscem wysoko położonym, górą, na którą trzeba się wspiąć, sięgając światła. Tam, gdzie doświadcza się wartości dodanej, jaką jest spójność i połączenie przeciwieństw.
Gdzie jest człowiek, gdzie są ludzie, którzy mają odwagę stanąć w tym środku?
Czy to, co powszechnie nazywamy egoizmem, dogmatyzmem lub polaryzacją, nie jest wynikiem postawy, która świadczy o nieznajomości prawdy dotyczącej środka? Czy miłość ludzi nie kieruje się rzeczywiście tylko ku dobru, miłości, bezpieczeństwu i pokojowi, i ku niczemu innemu? Czy „złem” nazywamy to, czego nie znamy, lub zmianę rzeczy, które są nam znane? Czy jako istoty przemijalne nie jesteśmy zawsze skłonni do ograniczania naszej uwagi do najbliższego otoczenia i do tego, czego pragnie nasze serce? Do drugiego człowieka, dziecka, partii, narodu, jakiejś wspólnoty – to mogłoby być cokolwiek, ale czy to oznacza, że jesteśmy egoistami? Słowo „egoizm” nie wystarczy. Przyczyna leży głębiej. Czyż nie o wiele bardziej jest to nieznajomość prawdy na temat środka, która utrudnia współpracę, wzmacnia dwoistość i wzmaga walkę? Czyż to nie błędny punktu widzenia, z którego patrzymy na rzeczy, tak często przynosi katastrofalne skutki? Sprawia, że żyjemy w spustoszonym świecie?
Gdzie jest człowiek, gdzie są ludzie, którzy mają odwagę przejść przez środek?
Kiedy w czasie burzy wszyscy przyjaciele Odyseusza wypadają za burtę i toną, a statek jest rozbijany przez fale, Odyseusz wiąże ze sobą maszt i stępkę. Łączy to, co poniżej, z tym, co powyżej, i obejmuje środek, w którym się one przecinają. Przezwycięża gwałtowność morza życia. Kiedy wraca do domu, do ukochanej krainy pokoju, Itaki, i jednoczy się z Penelopą, swoją duszą, po jednej nocy znów wyrusza w drogę. Bierze swoje najwspanialsze wiosło, na którym wyryte są wszystkie doświadczenia z morza życia, i sadzi je daleko w głębi lądu, jako znak dla ludzkości:
Jakkolwiek dzikie i okrutne jest morze życia, można po nim żeglować!
Gdy tylko człowiek, „wiążąc ze sobą maszt i stępkę”, połączy to, co na dole, z tym, co na górze, tworzy się w nim środek. Dlatego mówi się również, że „człowiek jest centrum ziemi”. Nie żebyśmy byli aż tak ważni, ale środek może być utworzony tylko przez ludzi, którzy mają świadomość z góry.
W tym środku mieszka podstawowa siła żywego ducha, dzięki której my, ludzie, wszędzie, nawet w najgłębszych głębinach, możemy zaprowadzić harmonię, spokój i pokój. Wszelkie spory, wszelka wrogość wynikająca z bliźniaczych sił natury rozpływa się w mocy i świetle środka. W Misteriach nazywa się to małżeństwem przeciwieństw. Są one utrzymywane w równowadze przez duszę środka.
Znajdują swoje rozwiązanie w przejściu przez krużganek.
Człowiek obok człowieka, serce obok serca, dusza obok duszy, kolor obok koloru, razem budują. Czerwień jednego obok błękitu drugiego, tak razem tworzą tęczę obietnicy. Odpowiedzią na to jest opromienienie jedynym światłem z góry.
Albowiem – jak mówi Hermes,
Miłość i stopienie się przeciwieństw oraz różnic stały się światłem promieniującym dzięki objawiającej sile Boga, stwórcy wszelkiego dobra.