Kryzys – czy ja decyduję czy ja jestem?
Często mówi się, że kryzys jest zintensyfikowaną formą zdobywania osobistej, lub raczej zbiorowej, świadomości. Można to porównać do czasu intensywnego przewrotu dla osobowości, polegającego na wywłaszczeniu ego.
W tym kontekście przypomina się etymologiczne znaczenie słowa “kryzys”. Pochodzi ono od greckiego “krino”, które oznacza “zdecydowałem”, lub “zdecydowano za mnie”. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby “ja” nie miało wielkiego wyboru w tak dramatycznych i pogmatwanych czasach. Wręcz przeciwnie, bo czyż istnieje jakaś wolność lub możliwość podejmowania przez “ja” rozstrzygających decyzji w czasach kryzysu?
Rzeczywiście, kryzys wymaga od człowieka na ścieżce do prawdy, by wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Człowiek taki znajduje się pod wielką presją, a jego wewnętrzna równowaga zostaje często zachwiana. Wystarczy wziąć pod uwagę wpływ, jaki pandemia może mieć na poczucie bezpieczeństwa finansowego nas samych i naszych bliskich, gdy wisi nad nami groźba bankructwa lub utraty pracy.
W najnowszej historii odnotowaliśmy wiele sytuacji kryzysowych, równie intensywnych jak współczesna sytuacja pandemiczna. Hiszpańska grypa, kryzys finansowy, zmiany klimatu, to tylko niektóre z nich. Można było wówczas zaobserwować, że pozytywne skutki, które mogły potencjalnie wyniknąć z takiego kryzysu, nie pojawiały się, ponieważ “ja” nie chciało oddać władzy. Nic się zatem nie zmieniało i można powiedzieć, że sytuacja pozostawała nieciekawa. Jako ilustracja tego stanu rzeczy, przychodzi tu na myśl starożytny, niewybredny rym:
Szklanicę wypili, posikali,
i wszystko jako było,
toczyło się dalej.
Według bułgarskiego filozofa, Petera Deunova (1864-1944), z duchowego punktu widzenia, kryzys, mimo że może być bardzo trudny, oznacza dla człowieka zawsze punkt zwrotny. Można powiedzieć, że otwiera drzwi do nowych możliwości i umożliwia obranie w życiu innego kierunku.
Do momentu kryzysu, z powodu dominacji “ja”, dusza nie mogła rozkwitnąć i pozostawała zwinięta niczym pączek róży. Jednak w nowym okresie, który nastaje pod wpływem kryzysu, “ja” zostaje odsunięte na drugi plan, umożliwiając duszy przebudzenie się. Deunov nazywa to:
przebudzeniem i rozkwitem ludzkiej duszy,
będącym jednym z największych wydarzeń we wszechświecie.
Peter Deunov przypomina nam również, skąd wywodzi się słowo “ja”. Do swoich wniosków doszedł prowadząc badania nad Ostrogotami, którzy zamieszkiwali tereny dzisiejszej Bułgarii, a zwłaszcza nad ich słynnym biskupem Wulfilą (311- 383), który dokonał pierwszego tłumaczenia Biblii ze starogreckiego na gocki.
Owa Biblia Gotów jest pierwszym zachowanym, oryginalnym dokumentem, dającym wgląd w pochodzenie języków germańskich w Europie. W swym tłumaczeniu, Wulfila doszedł do wniosku, że gockie słowo “IK” wywodzi się od pierwszych liter Jezusa Chrystusa (Iesu Krist). Z tego źródła wyewoluowało niemieckie “Ich”, angielskie “I” i duńskie “Ik.” Być może to nie przypadek, że zarówno w języku angielskim jak i duńskim “I” w słowie “ja” jest nadal pisane wielką literą.
Ten, kto pozwala, by przemawiała w nim Moc Chrystusa, i kto postanawia pójść za tym głosem, pójdzie inną ścieżką, niż ten, kto podąża ślepo za swoim ego. Taki człowiek nie staje się uparty i zawzięty w sytuacji, gdy zagrożony jest jego byt, lecz dzięki akceptacji i wglądowi, promieniuje harmonijną, jednoczącą siłą Miłości.
Iesu Krist nie wnosi do tego świata pełnego cierpienia postawy: “ja sam decyduję o swojej przyszłości”, lecz niesie moc samooddania, wolności od “ja”. Jest to siła, która absolutnie nie pochodzi z tego świata i która buduje pomost pomiędzy twardym jak kamień egocentryzmem a kwitnącą wewnątrz człowieka Boską Duszą.
Ta Siła Chrystusa została pięknie opisana w Ewangelii Jana:
Ja jestem chlebem żywota (6:35)
Ja jestem światłością świata (8:12)
Ja jestem drzwiami dla owiec (10:7)
Ja jestem dobrym pasterzem (10:11)
Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem (11:25)
Ja jestem drogą, prawdą i życiem (14: 6)
Ja jestem prawdziwym krzewem winnym (15:1)